Matura przez telefon, z kamerą w długopisie
Dotarcie do osób oferujących pomoc w zdaniu matury z każdego przedmiotu na minimum 85 procent nie jest problemem - informuje "Gazeta Wyborcza".
"Pomoc" działa dzięki nowoczesnej technice. Opłacony maturzysta, zwykle poprawiający jakiś przedmiot, w długopisie ma kamerę połączoną z internetem. Przesyła zdjęcia arkuszy do osoby, która je rozwiązuje i wrzuca na stronę. Następnie ktoś dzwoni do maturzysty i dyktuje.
O procederze poinformowała gazetę jedna z kieleckich maturzystek. Jak przyznała, takie załatwienie matury kosztuje 5 tys. złotych. W cenę "pakietu" wliczona jest specjalna mikrosłuchawka razem z pętlą indukcyjną i telefonem, który automatycznie odbiera połączenie po kilku sygnałach.
Zdaniem maturzystki korzysta z tego coraz więcej osób.
Skąd osoby proponujące pomoc w zdaniu matury mają arkusze egzaminacyjne? "Kolega pochwalił się, że jego znajomy z Łodzi ma dojścia w komisji egzaminacyjnej. Chwilę przed maturą otrzymuje arkusz z każdego przedmiotu, następnie osoby, które na co dzień udzielają korepetycji, rozwiązują zadania. Później odpowiedzi trafiają do specjalnego systemu, do którego mają dostęp osoby, które wcześniej zapłaciły" - opowiada "Gazecie Wyborczej" maturzystka.
Łódzka OKE już sprawdza, czy u nich nie doszło do wycieku. Szefowa łódzkiej OKE mówi, że zwracano uwagę dyrektorom szkół, aby uważali na nietypowe zachowanie uczniów na maturze.
PAP/INTERIA.PL