Magisterium mordercy księdza Popiełuszki
Porucznik magister Waldemar Chmielewski - jeden z porywaczy księdza Jerzego Popiełuszki - mieszka teraz pod zmienionym nazwiskiem w Warszawie. Prowadzi firmę handlującą sprzętem sportowym. Tytułu nie używa, choć 25 lat temu włożył wiele wysiłku, aby go zdobyć - pisze "Tygodnik Powszechny".
Trzysta stron tekstu, wydrukowanego tylko w czterech egzemplarzach spoczywa na półce w archiwum IPN. Klauzulę tajności na pracę magisterską, poświęconą postaci kard. Stefana Wyszyńskiego, zniesiono dopiero w 1999 r., decyzją szefa ówczesnego UOP. Młody Chmielewski obronił ją zaledwie miesiąc przed uprowadzeniem i zabójstwem ks. Popiełuszki.
Materiały wykorzystane w pracy magisterskiej o kard. Wyszyńskim pochodziły przede wszystkim z "pracy operacyjnej" ojca. To Zenon Chmielewski założył 28 grudnia 1963 r. teczkę ewidencji operacyjnej biskupa, której podstawą był 36-stronicowy kwestionariusz, będący rozpracowaniem życia kard. Wyszyńskiego.
Pisząc magisterkę, Chmielewski pracował już operacyjnie nad "Popielem" - jak w żargonie IV Departamentu określano księdza Jerzego. Sprawy rozpracowania kard. Wyszyńskiego (o kryptonimie "Prorok") i ks. Popiełuszki (o kryptonimie "Popiel") łączyło nie tylko to, że przeszły w jakiś sposób "z ojca na syna"; wobec obu duchownych stosowano też podobny rodzaj działań inwigilacyjno-dezintegracyjnych, pisze "Tygodnik Powszechny".
Podczas procesu w Toruniu Waldemar Chmielewski otrzymał wyrok 14 lat więzienia. Na mocy dwóch amnestii zmniejszono go do 4,5 roku. Wyszedł na wolność w kwietniu 1989 r. W 1993 powrócił za kraty, by odbyć dodatkowe sześć miesięcy kary. Dziś jest wolnym człowiekiem. Zmienił miejsce zamieszkania, wygląd i nazwisko - na brzmiące szlachecko, wręcz nobliwie. Dziennikarz "TP", który chciał z nim przeprowadzić rozmowę usłyszał krótkie "nie" i trzask odkładanej słuchawki.
INTERIA.PL/PAP