Licytacja w radiowozie
Dwaj trzebniccy policjanci nie pokusili się na dość sporą łapówkę. Mogli dostać dwadzieścia tysięcy złotych, a teraz musi im wystarczyć kilkaset złotych nagrody od komendanta - pisze "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
Funkcjonariuszy próbował przekupić 45-letni kierowca forda mondeo, księgowy jednej z miejscowych firm. Jechał samochodem po pijanemu. Patrol drogówki zatrzymał go w piątkowe popołudnie w Wiszni Małej. Wpadł po telefonie od anonimowego mieszkańca tej miejscowości. W wydychanym powietrzu miał 1,8 promila alkoholu.
- Zapomnijmy o tym - rzucił do policjantów chwilę po badaniu alkomatem i...chwycił za portfel. Milczenie mundurowych wycenił na pięć tysięcy złotych. Nie udało się. Policjanci nie tylko nie wzięli pieniędzy, ale powiadomili o wszystkim swojego dyżurnego. A księgowemu wytłumaczyli, że popełnia przestępstwo. Ten nie dał jednak za wygraną. - Daję dziesięć tysięcy - licytował uparcie.
Jednak i podwojenie stawki nie pomogło. Mundurowi odebrali mu kluczyki i wezwali lawetę, która miała odwieźć auto na policyjny parking. Zdesperowany i przerażony kierowca, raz jeszcze podwyższył stawkę. Teraz oferował już dwadzieścia tysięcy złotych.
Aby tyle zarobić, szeregowy policjant musi pracować 11 miesięcy. Ale żaden z nich nie pokusił się na fortunę. Niedoszły ofiarodawca, zakuty w kajdanki, trafił do aresztu - relacjonuje "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
INTERIA.PL/PAP