Kuna obciąża Kulczyka
Jan Kulczyk musiał wiedzieć, z kim się spotka, bo inaczej nie wybrałby się do Wiednia - przyznał dzisiaj przed sejmową komisję śledczą badającą sprawę Orlenu śląski biznesmen Andrzej Kuna.
Wraz z Aleksandrem Żaglem organizował on osławione spotkanie Kulczyka z Władimirem Ałganowem w lipcu 2003 roku.
Kuna zeznał, że w prywatnym samolocie Kulczyka lecącym do Wiednia w ogóle nie było rozmów o Ałganowie. Najbogatszy Polak miał jedynie wiedzieć, że leci na spotkanie z "szyszką" w rosyjskiej energetyce, szefem rady nadzorczej firmy "Rao-Jes" o imieniu Wołodia. Początkowo Kuna nie sprecyzował, komu należy przypisać to imię, bo jest dużo Wołodii. Dopiero naciskany przyznał, że Kulczyk miał zapewne świadomość, z kim się spotka, bo inaczej nie przyleciałby na wiedeński lunch.
Kuna zeznał, że w jego obecności nie było ani rozmów o :pierwszym", na którego miał się powoływać Kulczyk, ani o "łapówkach", jakie mieliby wziąć minister skarbu Wiesław Kaczmarek i szef Nafty Polskiej Maciej Gierej za ułatwienie sprzedaży Rosjanom Rafinerrii Gdańskiej.
Świadek zapewnił komisję, że ani on, ani Żagiel, nie byli inicjatorami spotkania Kulczyka z Ałganowem i nie uczestniczyli w żadnych rozmowach na temat Rafinerii Gdańskiej ani PKN Orlen. Przekonywał, podobnie jak wcześniej robił to Żagiel, że ich rola ograniczyła się do zorganizowania lokalu i "przyjęcia na siebie kosztów lunchu", podczas którego Kulczyk rozmawiał z Ałganowem.