Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kto zna prezesa?

"Rzeczpospolita" zarzuciła Jaromirowi Netzlowi, dziś prezesowi Grupy PZU, że w minionych latach brał udział w podejrzanych interesach, a być może nawet w procederze prania brudnych pieniędzy.

/Polityka

Dla szefa kontrolowanej przez państwo wielkiej spółki, obracającej miliardami złotych, to morderczy zarzut. Prezes wszystkiemu zaprzecza, przekonując, że był adwokatem i nie może odpowiadać za grzechy swoich klientów. Zapowiada, że dobrego imienia będzie bronił na drodze sądowej.

Politycy PiS robią wrażenie lekko zakłopotanych, bo to kolejna wpadka kadrowa a przecież wcześniej mówiono, że nowi ludzie będą poza wszelkimi podejrzeniami. Trwa ustalanie kto zna Netzla i z czyjej poręki trafił do PZU. Okazuje się, że nawet ci którzy go znali, znali go słabo. Padają wyjaśnienia, że premier jest poza podejrzeniami i o niczym nic nie wiedział.

Sprawa ta kolejny raz odsłania kulisy funkcjonowania kapitalizmu politycznego, w którym posady w państwowych spółkach są łupami, którymi dzielą się zwycięzcy. I tak co cztery lata przeżywamy kadrowe trzęsienie ziemi, któremu zwykle towarzyszą deklaracje, że poprzednicy obsadzali stanowiska z klucza politycznego, a my kierujemy prawdziwych fachowców.

Dopiero takie wydarzenia jak "gorzowski desant" w Kompanii Węglowej, gdzie trafiło kilka osób, których jedyną kwalifikacją było to, że pochodzili z rodzinnego miasta premiera, pokazuje jak jest naprawdę. To byłoby śmieszne, gdyby nie chodziło o nasze pieniądze, którymi zarządzają partyjni nominaci.

Gdyby najważniejsze stanowiska w państwowej gospodarce były obsadzane w przejrzystych postępowaniach konkursowych, a nie w wyniku potajemnych narad polityków, urzędników i działaczy partyjnych, być może minister skarbu Wojciech Jasiński nie miałby dziś problemu, co zrobić z prezesem PZU.

Ale na to na razie się nie zanosi.

Polityka

Zobacz także