"Kto przejdzie do PiS, ocaleje"
Wszyscy zatrudnieni w pomorskich agencjach rolnych na podstawie faksów posłanki Hojarskiej stracą posady - zapowiada Jolanta Szczypińska z PiS. Przyjaciel nowego ministra rolnictwa dodaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą": "Kto przejdzie do PiS, ocaleje".
mówiła: "Dotychczas zmiany szły zbyt wolno. Będziemy zatrudniać swoich, a starych z SLD i PSL odsuniemy. Rolnictwo jest nasze" - cytuje dziennik.
Na początku roku pracę w agencjach rolnych na Pomorzu dostało dwudziestu kilku ludzi Hojarskiej, m.in.: szwagierka - też Danuta Hojarska, siostrzenica, przyjaciółka syna, córka dyrektora jej biura poselskiego. Posady przypadły też działaczom - Tadeuszowi Kolorowi i Mieczysławowi Meyerowi.
Protegowani Hojarskiej przyprowadzili do agencji znajomych i rodziny. Efekt? - Przerost zatrudnienia i obniżki pensji od 250 do 500 zł, bo budżety nie wystarczały na wynagrodzenia dla wszystkich - mówi były szef słupskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych Robert Kujawski.
Odsuwanie starych przeprowadzono z takim rozmachem, że pracę stracili nawet działacze PiS - Adam Śliwicki, dyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych na Pomorzu, i Robert Kujawski. Gdy w marcu zwolnionych broniła posłanka PiS Jolanta Szczypińska, usłyszała od Hojarskiej: "Niech pielęgniarka nie wtrąca mi się do rolnictwa".
Teraz, gdy ministrem rolnictwa przestał być Andrzej Lepper, a jego miejsce zajął Wojciech Mojzesowicz (PiS), Szczypińska rusza do akcji. - Wszyscy ludzie zatrudnieni w agencjach rolnych na podstawie faksów posłanki Hojarskiej stracą posady. Usuniemy wszystkich, którzy nie mają kwalifikacji, a zostali zatrudnieni po znajomości - zapowiada.
- Jeśli ktoś chce zostać, to na początek powinien odciąć się od Samoobrony - podpowiada Lech Zielonka, który w 2002 r. opuścił klub poselski Samoobrony razem z Mojzesowiczem. Teraz, zdaniem "Gazety Wyborczej", jest gotowy przeprowadzić dawnych kolegów do PiS. - Lepper Samoobrony nie odda, a tworzenie nowej nie ma sensu. Jego ludzie z agencji dostaną deklaracje przystąpienia do PiS - uważa Zielonka.
INTERIA.PL/PAP