Krzesło zamiast łóżka
Na leczenie alkoholików idzie dużo pieniędzy, ale głównie na szpitalne. Trzeba tu trzeźwiejszego podejścia.
Przychodzi pacjent z bólem brzucha do lekarza. Może to kamienie w pęcherzyku albo problemy z trzustką? Pacjent jest elegancki, w garniturze, doktor sumienny. Wypytuje o dietę, mierzy ciśnienie krwi, chory opuszcza gabinet z plikiem recept. Żadne z zadanych przez doktora pytań nie dotyczyło alkoholu. - To wina stereotypu, że osoba uzależniona od alkoholu musi wyglądać źle - uważa Jadwiga Fudała z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - Tymczasem 20 proc. problemów, z jakimi zgłaszają się pacjenci do podstawowej opieki zdrowotnej, bierze się z nadmiernego picia. Ci ludzie nie mają objawów uzależnienia, a piją bardzo dużo.
Główny argument medyków: mamy za mało czasu na wnikliwe zebranie wywiadu. Na całym świecie są z tym problemy. Tylko władze hiszpańskiej Katalonii potrafiły wyegzekwować od lekarzy rodzinnych czas na identyfikację osób pijących szkodliwie (u nas na całą wizytę pacjent ma zwykle kwadrans). W Hiszpanii przeważyły argumenty finansowe - lekarz nie dostanie od ubezpieczyciela pieniędzy, jeśli nie będzie się tym aspektem zdrowia u swoich pacjentów zajmował.
Czytaj więcej w Polityce.
Polityka