obraziło Stany Zjednoczone, wykorzystując pomoc amerykańskich służb do przeprowadzenia "politycznej" prowokacji przeciwko posłance . - Jak zwykle w tej gazecie sensacja brzmi przekonująco tylko do momentu, kiedy ktoś się nad nią choć przez chwilę zastanowi (co - tu redakcja "GW" może być spokojna - w wypadku jej wiernych "wykształciuchów" raczej nie grozi) - zauważa Ziemkiewicz. Bo - według niego - jeśli się zastanowić, to z wyznań anonimowych informatorów gazety wniosek płynie raczej taki, że prowokację oceniły jako zasadną i dobrze przeprowadzoną nie tylko polskie sądy, ale także FBI - skoro zgodziła się przy niej współpracować. A to dla Mariusza Kamińskiego duży komplement. Cała Polska widziała, jak posłanka Sawicka bierze łapówkę, i słyszała jej mądrości o "kręceniu lodów" - co oczywiście nie przeszkadza michnikowszczyźnie, jak gdyby nigdy nic, robić z niej męczennicę i ofiarę politycznych prześladowań - akcentuje publicysta "Rz". I odwrotnie, nikt nigdy nie słyszał o żadnych konkretnych zarzutach, które by jakiś poważny historyk miał do warsztatu czy rzetelności doktorów Cenckiewicza i Gontarczyka. Co nie przeszkadza chórem powtarzać, że "przecież" wszyscy wiedzą, iż są to historycy źli i nierzetelni. Dlaczego? Bo nie nasi. Trzebaż więcej? - pyta Ziemkiewicz. - Tymczasem przedstawiciele koncernów farmaceutycznych skarżą się, że minister Kopacz nagrywa rozmowy w swym gabinecie na tzw. gwoździu, dokładnie tak samo jak Ziobro. No i co misiaczki z "Wyborczej" zrobią z tym faktem, bardzo jestem ciekaw? - konkluduje autor publikacji w "Rzeczpospolitej".