Komentarze po debacie. Prof. Czapiński: Debata desperatów
Za nami druga, i ostatnia, debata prezydencka. W czwartkowy wieczór Andrzej Duda i Bronisław Komorowski stoczyli burzliwą dyskusję w studiu TVN. - Mieliśmy do czynienia z debatą desperatów. Nieco większym desperatem był chyba Andrzej Duda - ocenia w rozmowie z Interią prof. Janusz Czapiński.
To była druga debata z udziałem kandydatów na prezydenta. Poprzednia miała miejsce w niedzielę w siedzibie TVP. Więcej spotkań polityka Prawa i Sprawiedliwości i ubiegającego się o reelekcję prezydenta już nie będzie. W niedzielę wyborcy zdecydują, który z nich zostanie głową państwa.
- Scenariusz drugiej debaty był lepszy, ale wykonanie dużo gorsze niż za pierwszym razem - ocenia prof. Janusz Czapiński. - Pierwsza, najgorsza runda, z udziałem pani Moniki Olejnik lekko wygrana przez Bronisława Komorowskiego, pozostałe były remisowe - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego wskazał błąd, jaki w czwartkowy wieczór popełnili obydwaj kandydaci. - To główny grzech obu polityków: nie odpowiadali na pytania, a na pewno na sporą część pytań. Do tego dołóżmy wiecowe zwracanie się do widzów, niezależnie od tego, czego dotyczyło pytanie. Mieliśmy do czynienia z debatą desperatów. Nieco większym desperatem był chyba Andrzej Duda - podkreśla.
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości zaprezentował się inaczej niż w pierwszej debacie. Starał się przejąć inicjatywę, ponieważ przed paroma dniami to Bronisław Komorowski był bardziej agresywny i nadawał ton przebiegowi spotkania.
Pozostanie niesmak
- Niezależnie od tego, co mówili politycy Prawa i Sprawiedliwości i komentatorzy przychylni Andrzejowi Dudzie, jego sztabowcy musieli zdawać sobie sprawę, że w pierwszej debacie poniósł sromotną klęskę. W związku z tym kazali mu się zachowywać w sposób agresywny. Bronisław Komorowski, w wielu miejscach, odpłacał mu tym samym. To było zarazem nudne i niesmaczne - ocenia prof. Janusz Czapiński.
Według psychologa debata, chociaż merytorycznie pozostawiła wiele do życzenia, nie zniechęci wyborców do zagłosowania w najbliższą niedzielę.
- Sądzę, że frekwencja będzie wyższa niż w pierwszej turze. Do wielu Polaków dotarło, że gra toczy się o wysoką stawkę: losy wielu ludzi i jakość życia wielu środowisk w jakimś stopniu mogą zależeć od tego, kto te wybory wygra. Z pewnością frekwencja wyniesie zatem powyżej 50 proc., ale pewnego rodzaju niesmak po tej debacie pozostanie w elektoratach obydwu kandydatach. Nie sądzę, żeby wyborcy Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego byli zachwyceni swoimi faworytami - kończy prof. Janusz Czapiński.