Trzy lata po katastrofie smoleńskiej możemy powiedzieć, co się na pewno nie stało: to, co "podaje oficjalna wersja zdarzeń zaordynowana przez MAK i przyjęta przez komisję powołaną przez premiera Tuska" - ocenia szef PiS. "Możemy powiedzieć też na pewno, że samolot nie mógł się rozbić z takich powodów, jakie są podawane - mówię tu o brzozie" - dodaje. Według Kaczyńskiego "nie ma również wątpliwości co do tego, że gdyby rzeczywiście uderzył w podłoże z taką prędkością, co do której nie ma sporu - 9 m na sekundę, czyli tyle, ile przy normalnym lądowaniu - to o żadnym rozpadzie na tysiące części nie mogło być mowy". Jest nawet wysoce prawdopodobne, że nawet by nie pękł - mówi. "W takiej sytuacji pytanie o to, co naprawdę stało się w pobliżu lotniska w Smoleńsku, nasuwa się samo. Co było przyczyną tak nieprawdopodobnego zniszczenia samolotu? Narzucającą się odpowiedzią jest stwierdzenie, że doszło do wybuchu" - zaznacza. Prezes PiS nie chce spekulować, kto mógł przygotować wybuch. Ale wiem, że gdybym był prokuratorem badałbym przynajmniej kilka hipotez dot. sprawców - mówi.