Jak dotrzeć do lekarza?
Konflikt lekarzy rodzinnych z NFZ spowodował, że w wielu miejscach gabinety lekarskie są od wczoraj zamknięte. Co ma zrobić pacjent i jaka wędrówka go czeka w regionach, gdzie lekarze odmówili podpisania kontraktów z NFZ?
Najgorzej jest w Wielkopolsce, gdzie tylko 1/5 przychodni porozumiała się z NFZ.
Jak wygląda tam podstawowa opieka medyczna sprawdzał na przykładzie stolicy Wielkopolski - Poznania - reporter RMF Łukasz Wysocki:
Większe lub mniejsze problemy z leczeniem będą mieli na pewno także niektórzy pacjenci na Podlasiu, w Lubuskiem, na Podkarpaciu i Mazowszu. Dla nich przedstawiamy krótki poradnik dla zakatarzonych.
Pierwszy krok to wizyta w... zamkniętym gabinecie lekarskim. Tam na drzwiach powinniśmy znaleźć adresy lekarzy, którzy podpisali kontrakty z NFZ. Gdyby takich miejsc było mało - co w niektórych regionach może się zdarzyć - Narodowy Fundusz Zdrowia proponuje nam udanie się do komercyjnej przychodni.
W specjalnym komunikacie czytamy, że wystarczy mieć tylko dowód osobisty. Ale w praktyce nie jest to takie proste. Nie wystarczy bowiem podanie PESEL-u, trzeba jeszcze przekonać lekarza, aby przyjął nas za 15 zł. Na tyle bowiem Fundusz ocenił koszt takiej porady.
Gdyby jednak lekarz chciał nas potraktować jak swego zwykłego pacjenta i za wizytę zażądał (średnio) 50 zł, pozostaje jeszcze szpital.
Minister zdrowia przekonuje, że wszyscy pacjenci gdzieś znajdą opiekę. I pewnie ma rację. Pytanie tylko po jakim czasie i jaki jest sens leczenia np. zwykłego przeziębienia w specjalistycznym zakładzie, podczas gdy to tańsza medycyna rodzinna miała być fundamentem reformy.
Dodajmy, że problemów z dotarciem do lekarzy nie powinni mieć mieszkańcy w woj. świętokrzyskim i lubelskim, gdzie lekarze w ostatniej chwili dogadali się z Funduszem.
Przeczytaj wywiad z doktorem Andrzejem Grzybowskim z Porozumienia Zielonogórskiego