Jagiełło i Długosz już za kratkami
Skazani w sprawie przecieku starachowickiego byli posłowie SLD Andrzej Jagiełło i Henryk Długosz stawili się w areszcie śledczym w Kielcach. We wtorek mija termin wyznaczony im przez sąd na zgłoszenie się w zakładzie karnym.
W listopadzie krakowski sąd skazał Jagiełłę na rok, a Długosza na półtora roku więzienia w procesie dotyczącym przecieku tajnych informacji o planowanej akcji policji w Starachowicach. Trzeci skazany w tej sprawie - były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka - został ułaskawiony przez prezydenta Kwaśniewskiego.
Również Jagiełło i Długosz wystąpili w grudniu do Kancelarii Prezydenta RP z prośbą o ułaskawienie. Prokuratura Krajowa skierowała prośby do sądów obu instancji orzekających w tej sprawie o ich zaopiniowanie. Sąd Okręgowy w Kielcach wnioski obu skazanych zaopiniował negatywnie. 8 marca swoją opinię wyrazi Sąd Apelacyjny w Krakowie. Jeżeli również ona będzie negatywna, sprawa nie będzie miała dalszego biegu. Jeżeli jedna z opinii byłaby pozytywna, akta sprawy powędrują do prokuratora generalnego, który przedstawi je prezydentowi.
W poniedziałek Jagiełło skierował pismo do części redakcji, w którym zwraca uwagę na przekazywanie przez niektóre media nieprawdziwych informacji o ostrzeżeniu przez niego grupy przestępczej. Podkreśla, że sądy wykluczyły nawet zamiar ostrzeżenia przez niego kogokolwiek z grupy przestępczej, a on sam nie miał pojęcia o jej istnieniu.
Zastępująca oficera prasowego aresztu kpt. Renata Kosakowicz powiedziała, że nie wiadomo, czy skazani całą karę odbędą w kieleckim areszcie. W placówce przebywają przede wszystkim osoby, wobec których toczy się jeszcze postępowanie. Większość skazanych trafia stąd do innych placówek penitencjarnych.
W kieleckim areszcie jest też oddział skazanych, którzy pracują na rzecz aresztu będącego - jak się wyraziła Kosakowicz - małym miasteczkiem; wykonują prace remontowe, budowlane, pracują w bibliotece i radiowęźle. Trafiają tu osoby niezdemoralizowane o odpowiednich predyspozycjach, które wyrażą taką chęć.
Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, Sobotka uzyskał od ówczesnego komendanta głównego policji gen. Antoniego Kowalczyka informacje o tajnej akcji Centralnego Biura Śledczego przeciwko starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi Długoszowi, a ten Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.
INTERIA.PL/RMF/PAP