Izraelski pocisk produkowany w Polsce
Na poligonie w Drawsku Pomorskim zakończył się ostatni test przeciwpancernego pocisku kierowanego Spike. Spółka Mesko w Skarżysku-Kamiennej, skąd pochodzi 70 proc. części pocisku dla polskiej armii, uzyskała końcowy certyfikat izraelskiej firmy Rafael na produkcję pocisku.
W trwających od 30 lipca testach sprawdzano celność, zasięg i zdolność przebicia pocisku Spike LR. Łącznie wystrzelono 6 pocisków, testowano pociski z głowicami do strzelań dziennych i nocnych. Pocisk testowano strzelając do wraku czołgu T-55 i stosu płyt pancernych łącznej grubości 300 mm ustawionych od 2,3 do 4 km - maksymalnego zasięgu Spike'a LR.
Jak powiedział dyrektor wydziału broni precyzyjnych państwowego izraelskiego koncernu Rafael Szaul Attar, wszystkie strzelania wypadły bardzo dobrze, certyfikacja przebiegła pomyślnie. - Od piątku Mesko dołączyło do rodziny sześciu firm produkujących Spike'a w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Holandii, Singapuru, i Finlandii. Pociski z Meska są równie dobre jak te z Rafaela - zapewnił Attar. Dodał, że odbiorcami Spike'ow są państwa, które zamówiły łącznie 13 tys. pocisków, 900 pocisków zostało użytych w warunkach bojowych uzyskując 90 proc. trafień.
W piątkowej próbie zamiast jednego wystrzelono dwa pociski, ponieważ przy pierwszym operator popełnił błąd i nie naprowadził pocisku na cel.
W czasie prezentacji Attar zaproponował polskim władzom i firmie Mesko uruchomienie w Polsce produkcji Spike ER - wersji o zasięgu zwiększonym do 8 tys. metrów. Według Attara, produkcja wersji ER mogłaby ruszyć w ciągu 24 miesięcy od podjęcia decyzji. Dodał, że według inżynierów Rafaela, w pocisk można by uzbroić polskie śmigłowce szturmowe Mi-24.
Wiceminister obrony Marek Zająkała w rozmowie z PAP zapowiedział poważną analizę oferty dotyczącej wersji ER. "Podwójna odległość daje dodatkowe możliwości podniesienia wartości bojowej śmigłowców". - Poważnie bierzemy pod uwagę wydłużenie zębów naszych wojsk lądowych - dodał.
Także dowódca Wojsk Lądowych gen. broni Waldemar Skrzypczak powiedział, że armia planuje adaptację Spike'ów do transporterów Rosomak, jest też zainteresowana pociskiem o większym zasięgu i uzbrojeniem w ten typ śmigłowców bojowych. Dodał, że rozważa się także przyszłościowy program bezpilotowego latającego pojazdu rozpoznawczo-uderzeniowego, z wykorzystaniem pocisku Spike.
Zająkała ocenił umowę offsetową z Rafaelem jako wzorcową. Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz przypomniał, że offset związany z tym programem będzie rozliczany pod koniec jego realizacji. Zaznaczył, że dzięki kontraktowi z Rafaelem Mesko - zakład jeszcze kilka lat temu kwalifikowany do zamknięcia - stanął na nogi. Współpracę z Izraelczykami określił jako dobrą.
Za miliard złotych do roku 2013 wojska lądowe otrzymają 264 wyrzutnie i 2675 pocisków, trenażery i symulatory umożliwiające trening bez użycia kosztownych pocisków. Pierwszą partię polskie wojsko otrzymało pod koniec 2004 roku. Spike może być montowany na samochodach patrolowych Humvee i na kołowych transporterach opancerzonych. Zgodnie z umową, część technologii izraelski producent przekazał polskim firmom.
Pocisk Spike-LR może przebić jednolity pancerz stalowy o grubości ponad 70 cm. Można go używać w dwóch trybach - "wystrzel i zapomnij" lub "wystrzel, obserwuj, koryguj". Ważący 26 kg zestaw złożony z pocisku, wyrzutni i trójnogu, mogą przenosić w specjalnym plecaku dwaj żołnierze. System naprowadzania pocisku pozwala niszczyć nim cele pozostające w ukryciu, np. za wzgórzem.
Wartość zobowiązań kompensujących zakup pocisków przeciwpancernych Spike wynosi 440 mln dolarów, z tego dotychczas wykonany offset zaliczony przez Ministerstwo Gospodarki wynosi ponad 120 mln dolarów.
INTERIA.PL/PAP