Generał Mieczysław Kluk poskarżył się w Komendzie Głównej Policji, tam poradzono mu by udał się do prokuratury. - Była mowa o jego przekonaniu, że jest on obiektem szeregu niedozwolonych czynności podejmowanych przez niego wskazane organy państwowe - potwierdza prokurator Włodzimierz Krzywicki. Z Krakowa sprawa w październiku trafiła do warszawskiej prokuratury, gdzie informacje generała podzielono na trzy wątki. Prokuratura odmówiła wszczęcia wątku dotyczącego nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań przeciwko generałowi, ponieważ takie postępowania toczyły się w Katowicach. Rozpatrzyła natomiast zarzut przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariuszy byłego UOP. - W tym przypadku, po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego, prokurator stwierdził, że nie można mówić o przekroczeniu uprawnień, więc stwierdził, że takiego przestępstwa nie popełniono - powiedział RMF Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Trzeci wątek to doniesienie o wycieku tajnych dokumentów, o które posądzany jest były komendant. Ta sprawa została przekazana z powrotem do prokuratury w Krakowie, która prowadzi śledztwo paliwowe. Prokuratorzy twierdzą, że pismo generała do prokuratury miało służyć jako obrona przed zarzutami, jakie miały się wkrótce przeciwko niemu pojawić.