Instrukcja obsługi psa
Słynna kozetka u psychologa staje się coraz bardziej popularna. I to nie tylko wśród ludzi, ale coraz częściej także wśród... psów.
Najlepszy przyjaciel człowieka ma nie mniej problemów niż jego pan. Może mieć kłopoty zdrowotne, źle się odżywiać, spędzać czas mało aktywnie i w związku z tym potrzebować rady specjalisty. W krajach anglosaskich nie jest to nic nowego. Polacy dopiero się uczą.
- Psy zyskały status pełnoprawnego członka rodziny. Dlatego jeśli się coś dzieje, to szukamy pomocy - mówi INTERIA.PL behawiorysta i psycholog Andrzej Kłosiński, specjalista terapii zachowania zwierząt.
Przy okazji podkreśla, że "zakorzeniony w polskich mediach termin psi psycholog nie ma sensu". - Walczę jak wściekły rottweiler z używaniem wobec osób zajmujących się zachowaniem zwierząt terminu zoopsycholog czy psi psycholog. Na całym świecie tego rodzaju specjalistów określa się mianem behawiorysta (ang. behaviour - zachowanie - red.) i są oni kształceni w trybie podyplomowym. Są to ludzie różnych specjalności m.in. psychologowie, lekarze weterynarii, biolodzy, zoolodzy itp - mówi.
Mały, duży psi problem
Zmieniają się czasy, zmieniają się także psie problemy. W ostatnich latach najgłośniej mówi się o agresji czworonogów, agresji skierowanej przeciwko człowiekowi. Media huczą od informacji o kolejnym pogryzionym, zagryzionym, zaatakowanym. Winny czworonóg zostaje na ogół uśpiony, a jego pan (jeśli taki w ogóle jest) zostaje ukarany grzywną. Dlatego właściciele psów coraz częściej postanawiają "dmuchać na zimne" i zabierają psy do specjalisty. - Przychodzą ludzie, którzy zauważyli u swojego psa pewne anomalie i obawiają się, że zwierzę może zaatakować - mówi Andrzej Kłosiński. - Obawy są większe, gdy w domu są dzieci, a pies na ich widok np. pokazuje kły, warczy - dodaje.
Drugim "psim" problemem są stany lękowe. - Są one zazwyczaj skutkiem traumatycznych przeżyć zwierzęcia, jego złych doświadczeń, np. w związku z potrąceniem przez samochód, czy z wybuchem petardy albo też wynikają z warunków hodowli, np. szczeniaki trzymane są w kojcach i pozbawione takich bodźców, jak dotyk i zapach człowieka. - mówi Kłosiński i podkreśla, że pies, tak jak dziecko, musi nauczyć się żyć w rodzinie: oswoić z ludzkim głosem, zapachem, domowymi odgłosami. Jeśli tego zabraknie w najważniejszym okresie socjalizacji, dorosły pies nie będzie w stanie poprawnie się zachowywać.
Kolejnym problemem są trudności wychowawcze. Mimo że przyjęło się powszechne twierdzenie, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka, to niejednokrotnie właśnie ludzie mają problemy ze zrozumieniem psiego języka. Kiedy więc wydaje nam się, że nasz zwierzak jest krnąbrny i złośliwy, to znaczy, że mamy kłopot. I tu także potrzebna jest pomoc terapeuty.
Ale jeśli chcemy tych problemów uniknąć, to zgłośmy się ze szczeniakiem do specjalisty od psiego zachowania. Poznamy wtedy "instrukcję jego obsługi", czyli jak postępować z psem, jak mieć z nim właściwy kontakt, jak go wychować. - To dla mnie najprzyjemniejsze sesje - mówi Andrzej Kłosiński.
Spacer i jedzenie to za mało
Niestety, nie każdego psa da się wychować i nauczyć życia w rodzinie, choćbyśmy zaczęli bardzo wcześnie. Andrzej Kłosiński podkreśla, że zwierzę podobnie jak człowiek ma pewne genetyczne predyspozycje. W przyrodzie istnieje bowiem naturalna selekcja - wygrywa ten, który jest lepiej przystosowany do warunków, w jakich przyjdzie mu żyć. Gorzej przystosowany zostaje wyeliminowany. Zasada ta dotyczy także psów, które w ostatnich latach często selekcjonowane są wyłącznie pod kątem ich wyglądu, a nie zachowania - tworzone są nowe rasy, hodowcy robią genetyczne eksperymenty i ostatecznie często nie wiadomo jakiego szczeniaka dostajemy.
Nie zmienia to jednak faktu, że pies to odpowiedzialność i o tym jego właściciel zapomnieć nie może. - O psy trzeba dbać. Nie wystarczy spacer, jedzenie i miejsce do spania. Trzeba zaspokajać indywidualne potrzeby naszego czworonoga. Bawić się z nim, wymyślać mu nowe zadania, tak żeby rozwijała się także jego kora mózgowa, a potrzeba eksploracji została zaspokojona - podkreśla Kłosiński. - Dotyczy to zwłaszcza ras użytkowych, przez stulecia hodowanych by wykonywać dla człowieka określone zadania, bo na przykład husky albo jamniki cierpią, kiedy zmuszone są do spędzenia życia na kanapie i nie wystarczy wyprowadzić je trzy razy dziennie na spacer, by czuły się dobrze - dodaje.
Pies na kozetce
Jeśli nie radzimy sobie z psem albo widzimy, że on nie radzi sobie z nami, możemy zasięgnąć rady wspomnianego tu już behawiorysty zajmującego się terapią zwierzęcą. Ten najpierw robi swoisty "wywiad środowiskowy" i konsultuje się z weterynarzem, by sprawdzić, czy przyczyną nieodpowiedniego zachowania psa nie jest przypadkiem choroba albo zła dieta. Jeśli weterynarz je wykluczy, można zacząć terapię.
Pierwsza wizyta trwa na ogół dwie godziny i składa się z trzech części. - W pierwszej zbierane są informacje na temat "czworonożnego pacjenta", z czym sobie nie radzą jego właściciele, jakie są wzajemne relacje. Potem, na podstawie tej wiedzy, formułowana jest diagnoza. I wreszcie szukamy sposobów na poprawienie psiej psychiki - wymienia Andrzej Kłosiński.
Koszt pierwszej wizyty to 150 złotych. Potem przez miesiąc właściciele psa utrzymują kontakt e-mailowy lub telefoniczny z terapeutą i stosują się do jego zaleceń. W końcu dochodzi do kolejnej wizyty, praca z psem trwa dalej i w zależności od postępów odwiedziny u psychologa są kontynuowane lub przerywane. Zdarza się jednak, że psa - znowu podobnie jak człowieka - trzeba cofnąć do... szkoły. Oczywiście psiej. Bo i takie rzecz jasna już są.