"Inka" milczy
Przeczące kręcenie głową - taka była odpowiedź Haliny G. - "Inki", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Jacka Dębskiego, gdy sędzia spytał ją dzisiaj, czy ma coś do dodania w tej sprawie "w nowej sytuacji".
Poniedziałek jest przed Sądem Okręgowym w Warszawie pierwszym dniem po kilkutygodniowej przerwie w procesie "Inki". Sąd obraduje już po tym, jak domniemany zleceniodawca zabójstwa Dębskiego Jeremiasz Barański, pseud. Baranina, popełnił samobójstwo w celi wiedeńskiego aresztu.
Na rozprawę nie stawił się świadek, który miał opowiadać o interesach finansowych Dębskiego. Tymczasem prokurator Andrzej Komosa złożył wniosek o przesłuchanie dwóch nowych świadków, Adama R. i Roberta P.
- W tej sprawie były już dwa samobójstwa, boję się o własne życie - w ten sposób Adam R., którego "Inka" początkowo posądziła o zabójstwo Jacka Dębskiego, uchylał się od odpowiedzi na pytania prokuratora i sądu na dzisiejszej rozprawie.
Adam R. od stycznia 2000 r. przebywał w USA. Niedawno w ramach ekstradycji został przekazany Polsce. Tutaj postawiono mu m.in. zarzut usiłowania zabójstwa i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Przed sądem sam powiedział, że ta jego sprawa "wiąże się z osobą Jeremiasza Barańskiego".
- W tej sprawie wydarzyły się dwa samobójstwa i jest bardzo wiele kontrowersji. Ja się boję o własne życie i w tej sprawie nie będę odpowiadał na żadne pytania - oświadczył Adam R.
Sąd próbował jednak usłyszeć od niego choćby to, czy zna "Inkę" i czy od początku 2000 r., gdy wyjechał do USA, wyjeżdżał także z tego kraju.
Świadek nie chciał na to odpowiadać. Apelował tylko, by zrozumieć jego sytuację. Zapewnił, że obszerne wyjaśnienia złoży na swojej sprawie, gdy zapozna się z jej aktami. - Czy strzelał pan do Jacka Dębskiego? - zapytał prokurator. - Odpowiem. Nie strzelałem - padła odpowiedź.
Adam R. dodał, że "nie wie, czemu 'Inka' go pomawia". Spytany jednak, czy miała w tym jakiś interes albo powód, świadek odparł, że na to pytanie nie odpowie. Z akt sprawy wiadomo, że Adam R. pracował w Polsce dla "Baraniny" i "testował lojalność" "Inki". Miał ją podobno wywieźć do lasu i przystawić jej pistolet do głowy. W ten sposób "Baranina" sprawdzał, czy jego ludzie są mu podporządkowani i czy nie współpracują z policją.
Na salę rozpraw doprowadzono dzisiaj także innego mężczyznę - Roberta P. W trakcie śledztwa był on pytany przez policję o okoliczności zabójstwa Dębskiego, o których podobno coś wiedział. Dzisiaj przed sądem P. oświadczył jednak, że wszystko, co wówczas powiedział (a mówił m.in., że 11 kwietnia 2001 r., gdy doszło do zabójstwa, widział mężczyznę z bronią podjeżdżającego czarnym BMW przed restaurację, gdzie bawił się Dębski, miał też słyszeć strzał), było kłamstwem".
Robert P. oświadczył, że od roku postanowił współpracować z policją i opowiada im wszystko, co słyszy w więziennej celi od swych kompanów. Przyznał jednak, że ma sprawę o fałszywe zeznania. Wesołość na sali rozpraw wzbudziła jego odpowiedź na pytanie, czy był karany za fałszywe zeznania. - Jeszcze nie - odpowiedział Robert P.
Po jego zeznaniach sąd wysłuchał dwóch kolejnych rozmów telefonicznych, jakie na początku kwietnia "Baranina" odbył ze swoją siostrą, mieszkającą w Polsce Bożeną T. Informował w nich, że jego wiedeński obrońca znalazł w aktach polskiej sprawy "Inki" osobę Roberta P., który mógłby dać dobre alibi "Baraninie" oraz prawdziwemu zabójcy Dębskiego. Barański polecił swej siostrze, by za pośrednictwem dziennikarza tygodnika "NIE" skontaktować się z Robertem P. i powiedzieć mu, jak ma zeznawać. Nie wiadomo, czy do tego kontaktu doszło, ale jeżeli nawet, to dzisiaj nie okazał się on skuteczny.
Do zabójstwa Dębskiego doszło w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. Wtedy to Dębski ze swymi kolegami świętował urodziny. W nocy przed lokal na warszawskim Powiślu wyprowadziła go Halina G., a tam płatny zabójca Tadeusz Maziuk, pseud. Sasza, zastrzelił byłego ministra. Gdy został aresztowany pod tym zarzutem, popełnił samobójstwo w celi warszawskiego aresztu. Na początku maja życie odebrał sobie także Jeremiasz Barański. "Inka" na salę sądową przychodzi pod ochroną policyjnych antyterrorystów. Jest także specjalnie chroniona w areszcie.
RMF/PAP