Pracował w najbardziej zbrodniczym IV Departamencie, który zwalczał Kościół - podaje dziennik. Włos mu z głowy nie spadł - żyje sobie z żoną w mieszkaniu, które dostał od SB. I jak na emeryta, nieźle mu się powodzi. "Fakt" - jak pisze gazeta - podpatrzył wczoraj, jak zajechał przed dom volkswagenem polo (nowy kosztuje ok. 50 tys. zł - red.). Nic dziwnego, gdy w 1987 r. odchodził z SB, dostał 70 tys. zł emerytury - średnia emerytura była wtedy pięć razy mniejsza. Dziś zasłużony Głowacki może zgarniać nawet 5 tys. zł miesięcznie - informuje "Fakt". Co ma dziś do powiedzenia? "To wszystko to grzebanie w szambie" - zbył gazetę, gdy zapytała o jego przeszłość. "Dzięki zasługom, takim jak współpraca z Hejmą, Głowacki wysoko awansował - mówi "Faktowi" historyk z IPN Paweł Piotrowski. Miał "pozytywny stosunek do rzeczywistości", "objawów religianctwa nie stwierdzono", "do pracy operacyjnej nadaje się bez żadnych zastrzeżeń" - takie laurki wystawiali Głowackiemu zwierzchnicy z UB w latach 50 - podaje "Fakt".