Gronkiewicz-Waltz: Protest pielęgniarek legalny
- Protest pielęgniarek przed kancelarią premiera jest legalny - powtórzyła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz odpowiadając na pismo wojewody mazowieckiego Jacka Sasina, w tej sprawie.
W piątek wojewoda uznał, że protest jest nielegalny i wezwał prezydent, aby doprowadziła "do stanu zgodnego z prawem".
Sasin uważa, że z analizy dokumentów, dotyczących zgromadzenia organizowanego przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) wynika, iż demonstracja i namiotowe miasteczko przed kancelarią od 19 czerwca, od godz. 15 są nielegalne. Wojewoda argumentuje, że związek miał zezwolenie na protest jedynie 19 czerwca między godzinami 12 a 15 (na czas manifestacji). Od tego dnia pielęgniarki bez przerwy protestują pod kancelarią.
"Nie podzielam Pana stanowiska, jakoby obecny protest pielęgniarek nie miał prawnego umocowania. Zgromadzenie to odbywa się legalnie" - napisała Gronkiewicz-Waltz. Prezydent stolicy uważa, że zarówno zakaz odbycia zgromadzenia, jak i jego rozwiązanie są najbardziej restrykcyjnymi środkami ograniczenia wolności zgromadzeń publicznych.
"W tym stanie rzeczy odrzucam zarówno twierdzenie Pana Wojewody, dotyczące popełnionych rzekomo przez podległe mi jednostki organizacyjne i osoby +uchybień polegających na niedopełnieniu obowiązków, jak i Pańską wskazówkę dotyczącą konieczności doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem. Uznaje je bowiem, za bezpodstawne i prawnie nieuzasadnione" - napisała Gronkiewicz-Waltz.
W rozmowie powtórzyła, że nie podejmie żadnych działań przeciwko pielęgniarkom. Dodała, że zgromadzenie można rozwiązać jedynie, gdy zagraża ono życiu lub zdrowiu bądź mieniu. Prezydent uważa, że zakres nadzorczych kompetencji wojewody w kwestii zgromadzeń jest ograniczony wyłącznie do żądania informacji oraz wyjaśnień.
27 czerwca OZZPiP złożył zawiadomienie o zgromadzeniu, które miało się zacząć 1 lipca. Zdaniem wojewody, gmina powinna wydać wtedy decyzję o zakazie zgromadzenia, ponieważ trwający cały czas protest był już naruszeniem prawa. Organ gminy - argumentuje wojewoda - już wtedy wiedział, że zgromadzenie zaczęło się wcześniej, niż złożono zawiadomienie.
INTERIA.PL/PAP