Agnieszka Burzyńska: Podziękował pan w imieniu rządu detektywowi Rutkowskiemu za wyręczenie policji i dokonanie przełomu w śledztwie? Paweł Graś: Policja od początku prowadziła bardzo intensywne czynności. Ta sprawa od pierwszego dnia była pod szczególnym nadzorem - z jednej strony specjalnej grupy w komendzie wojewódzkiej, która do tego celu została powołana w Katowicach, po drugie pod nadzorem Komendy Głównej Policji i osobistym zainteresowaniem ministra Jacka Cichockiego, który śledził działania operacyjne policji od pierwszego dnia tej sprawy. Śledził i wyciągnie konsekwencje wobec tych, którzy nie przesłuchali matki i zrobili to dopiero po tygodniu? Działania policji w tej sprawie były jak najbardziej prawidłowe, przynajmniej na podstawie wiedzy, którą dysponujemy na dzisiaj. Ale jakim cudem pozer, lanser w czarnych okularach wygrał z całym aparatem śledczym? Być może również dlatego, że może posługiwać się takimi metodami, które nie są dozwolone w przypadku funkcjonariuszy publicznych, a zwłaszcza w tak trudnej i bolesnej sprawie, która jest wstrząsająca, niezależnie od jej finału, efektu czy od tego, kto tak naprawdę doprowadził do tego, że poznaliśmy tę tragiczną prawdę. To jest przykre, bulwersujące i szkoda, że te spektakle odbywały się przed kamerami telewizyjnymi. Dużo wiesza byłaby zasługa detektywa Rutkowskiego, gdyby do tych samych efektów doszedł przy mniejszym medialnym show. A to, że policja tak długo nie przesłuchała matki dziewczynki to nie jest błąd? To są kwestie decyzji podejmowanych przez policję i pewnie również w tej sprawie działanie policji będzie przez pana ministra czy osoby bezpośrednio nadzorujące tych, którzy to śledztwo prowadzili, sprawdzane. Każdy aspekt tej sprawy będzie wyjaśniony. Jacek Cichocki będzie wyjaśniał jeszcze, tak? Z tego, co wiem, bo również pan premier od pierwszego dnia tą sprawą się interesował i był przez ministra Cichockiego informowana, ta sprawa od samego początku była prowadzona przez specjalną grupę komendy wojewódzkiej i pod specjalnym nadzorem Komendy Głównej Policji. Tyle że bez efektów. Po co podpisaliście w Tokio umowę ACTA? Na złość tym, którzy protestowali - na zasadzie: "nie będą nas szantażować"? Nie. Coś komuś na złość to nie są kategorie, którymi posługuje się polityk i którymi posługują się państwa. Ale tak to wyszło. Prężyliście muskuły, mówiliście: "nie ugniemy się". I co? Umowa podpisana, premier wczoraj rzucił coś o zawieszeniu. Ja nie sądzę, że byłaby pani zadowolona z polskiego rządu i zadowolona z polskiego premiera, gdyby pod wpływem szantażu, wyraźnych zapowiedzi: "jeśli podpiszecie, to wtedy zobaczycie - zhakujemy wam strony, ujawnimy kompromitujące materiały na temat polityków". Gdyby ta umowa nie została podpisana, to ciekawe, czy pani redaktor by się taka postawa państwa podobała? Czyli jednak było to na złość, ale teraz się wycofujecie? Nie. Mówił o tym od pierwszego dnia pan premier, uzasadniając decyzję o podpisaniu 26 stycznia w Japonii tej umowy. Już wtedy zapowiedział, że do pełnego wejścia w życie umowy potrzebny jest proces ratyfikacji i że ten proces ratyfikacji, wczoraj decyzją pana premiera, zostanie odłożony co najmniej o rok. Ale przecież ta decyzja nie ma żadnego znaczenia. Ta decyzja ma znaczenie. Ten rok będzie poświęcony na rozmowę, na debatę z tymi, którzy zostali pominięci. Podpisu pod umową się nie da cofnąć. Ale do pełnego przyjęcia umowy potrzebny jest proces ratyfikacji i podpis prezydenta. Na razie mamy podpis złożony przez rząd z wszystkimi zastrzeżeniami, o których pan premier bardzo szczegółowo wczoraj na konferencji opowiadał. A gdy wczoraj minister Rostowski mówił, że "sprawa ACTA tak jakoś wpadła pomiędzy wyborami" to nie spadł pan z krzesła? Jeśli mówimy o stronie formalnej, to rzeczywiście jest tak, że jako umowa międzynarodowa została przyjęta w trybie obiegowym w czasie dość niefortunnym - w tygodniu, w którym formułował się rząd i na pierwszym jego posiedzeniu. Ktoś przegapił? Kto przegapił? Na usprawiedliwienie pana ministra Zdrojewskiego mogę powiedzieć, że w trybie obiegowym rząd przyjmuje około 2,5 tysiąca dokumentów rocznie. Nie jest to jakieś nadzwyczajne działanie, tylko przeważnie umowy międzynarodowe właśnie w takim trybie są przyjmowane. Ale po konsultacjach z internautami, które prowadził Michał Boni, przecież musieliście wiedzieć, że to jest wrażliwa sprawa? Komuś zabrakło wyobraźni, żeby tę sprawę potraktować szczególnie. Ktoś się zagapił i pan prezes mówił o tym wyraźnie. Nie był ze swoich ministrów zadowolony. Minister Zdrojewski przegapił, a Michał Boni nie zauważył wrażliwości, tak? Ja nie jestem tutaj od przyklejania etykietek ministrom. Najważniejsze, że zostały wyciągnięte wnioski i już dzisiaj pan minister Boni będzie w Sopocie rozmawiał na otwartej debacie na ten temat. W poniedziałek w Kancelarii Premiera debata, która tak naprawdę będzie dopiero początkiem rozmowy, nie tylko o samej kwestii ACTA, ale o całej sferze wolności w internecie. Jesteśmy konsekwentnie za tym, by budować taki złoty środek - między koniecznością ochrony praw własności intelektualnej, a sferą swobody i wolności w internecie, bo wszyscy jesteśmy internautami. Jedziecie od bandy do bandy. Zgodzicie się na referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego? Już ponad milion podpisów pod tym wnioskiem. Pan premier zapowiedział wczoraj również, że w najbliższym tygodniu, jeszcze przed oficjalnym pojawieniem się projektu i przesłaniem go do konsultacji międzyresortowej i społecznej, pan premier będzie rozmawiał z kobietami, z przedstawicielkami Kongresu Kobiet i będzie to taki pierwszy krok do otwartej dyskusji i rozmowy na ten temat. Ale czy w tym projekcie mogą się znaleźć jakieś ustępstwa na rzecz kobiet, matek pracujących? Na pewno konstytucyjnie byłoby trudne do uzasadnienia czy wprowadzenia takich kryteriów do ustawy emerytalnej, które wiązałyby się np. z liczbą dzieci. Natomiast jesteśmy otwarci - rząd i koalicja - na rozmowę, w jaki sposób ulżyć czy polepszyć los kobiet, o których trzeba pamiętać, że wykonują nie tylko pracę zawodową, ale przede wszystkim są obciążane dodatkową pracą związaną z wychowaniem dzieci i obowiązkami w domu. O tym warto rozmawiać. Ale to melodia przyszłości. Ale bardzo bliskiej przyszłości, dlatego, że o tym trzeba rozmawiać równolegle z wprowadzaniem ustawy dotyczącej wieku emerytalnego. Edmund Klich powinien zostać odwołany? Zostanie odwołany? To jest decyzja, którą podejmie pan minister Nowak. Z tego, co wiem, członkowie jednomyślnie opowiedzieli się za odwołaniem pana przewodniczącego Klicha. Decyzję, zapewne w przyszłym tygodniu, po zapoznaniu się z argumentacją, podejmie pan minister Nowak. Myślę, że jest ona jednoznaczna, ale powinien on sam osobiście ją ogłosić. Czyli jednoznacznie powinien powiedzieć, że Edmund Klich powinien odejść? Będziemy czekać na decyzję, którą osobiście ogłosi pan minister Nowak w przyszłym tygodniu.