Rząd planował, że do budżetu wpłynie 1,3 mld złotych z tzw. opłat restrukturyzacyjnych. Tymczasem nie wszystkie firmy, na które liczył resort finansów, zdecydowały się "chwycić koło ratunkowe" w zamian za oddłużenie podatkowe. Ekonomiści szacują, że wpływy będą o 700 mln zł niższe, niż zakładał minister Kołodko. Zdaniem Ministerstwa Finansów przepisy restrukturyzacyjne są korzystne, ale zupełnie innego zdania są przedsiębiorcy, z których wielu po prostu nie stać na uiszczenie żądanej opłaty. Część z nich nie wierzy również w realność umorzenia im długów podatkowych przez państwo. Fiskus, rzecz jasna, upomni się o zaległe podatki i będzie je ściągał przy pomocy służb skarbowych. Ponadto niektórzy przedsiębiorcy - wolą pozostać anonimowi - skarżą się, że są zmuszani do składania wniosków. Izby skarbowe straszą ich kontrolami, zapraszają na rozmowy i składają propozycje "nie do dorzucenia". Wiadomo też, że te firmy, które nie zdecydowały się zapłacić opłaty restrukturyzacyjnej trafią na "czarną listę" ministra Kołodki i mogą spodziewać się bardzo dokładnych kontroli. Niektórzy biznesmeni powiedzieli RMF wprost: "To szantaż". Alarmujące dane podało wczoraj Ministerstwo Gospodarki. Liczba małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce nie rośnie, a ich udział w PKB jest o jedną czwartą niższy niż w krajach Europy Zachodniej. Resort przygotowuje plan wyjścia z tej kryzysowej sytuacji. Czy będzie to kolejne koło ratunkowe...?