Fiskus goni niewidomych
Niewidomi, którzy mają przewodników i odliczyli sobie od podatku wydatki na nich, obawiają się masowych kontroli z urzędów skarbowych. Mogą się one zakończyć albo utratą prawa do ulgi, albo zmuszeniem przewodnika do zapłacenia podatku.
Rocznie niewidomy może wydać na przewodnika ponad 2 tys. złotych. I może to odpisać od podatku. W razie kontroli musi jednak przewodnika wskazać. Jeśli tego nie zrobi, straci ulgę; jeśli zaś go wskaże, urząd może nakazać takiej osobie zapłacenie kolejnego podatku od dochodu.
Problem w tym, że - jak mówią niewidomi - przewodnicy nie dostają od nich stałego wynagrodzenia. Nadto jeden niewidomy korzysta często z usług kilku przewodników.
Raz idzie nastolatek, raz taksówkarz, a kiedy indziej po prostu sąsiad. Różne też bywa wynagrodzenie: jeden otrzyma pieniądze, drugi bilet do kina czy teatru, dziecko - słodycze.
W Polsce jest około 80 tys. niewidomych. Część z nich z ulgi na przewodnika nie korzysta w ogóle, bo mają bardzo niskie dochody.