Elfy na pensji
Przemek Wadoń ze wsi Kozy jako Paladyn walczy na czele armii Nocnych Elfów, co daje mu około 2 tys. zł miesięcznie. Kuba Gurczyński, licealista z Torunia, dowodząc drużyną Pentagram eliminuje terrorystów, osiągając podobne dochody. Graczy komputerowych, którzy w Polsce przechodzą na zawodowstwo, jest jeszcze niewielu. Na razie.
Wszyscy z rozmarzeniem mówią o Korei. Tam się to zaczęło. Tam wymyślono w 2000 r. World Cyber Games - odpowiednik olimpiady. Tam gracze to prawdziwi celebrities: wywiady dla prasy i telewizji, czerwone dywany, piski fanów, autografy i ciężkie pieniądze. Państwo sponsoruje drużyny i zawodników.
- To niesamowite, ale tam gry są ważniejsze od sportu. Mecze rozgrywa się w specjalnych studiach, są cały czas filmowane, a potem emitowane w telewizji publicznej - mówi Wiktor Wojtas (nick: TaZ) z pięcioosobowej drużyny Pentagram. I wie, co mówi, bo Pentagram po zdobyciu w 2005 r. mistrzostwa Europy został na miesiąc zaproszony do koreańskiej ligi. - Mieliśmy opłacony pobyt w hotelu, gdzie oprócz pokojów mieszkalnych przydzielono nam specjalne pomieszczenie do treningów.
Gdy w 2000 r. rozgrywano pierwsze mistrzostwa WCG, wzięło w nich udział 10 tys. uczestników z 17 państw. W 2001 r. było już 120 tys. z 37 krajów. Wówczas dołączyła Polska. Rok ubiegły to milion graczy z 63 państw. - Były obawy, czy udział Polaków ma sens, bo w Korei poziom rozgrywek jest bardzo wysoki, a u nas się to dopiero zaczynało - wspomina Agnieszka Sznajder z firmy Samsung, światowego patrona WCG. - Ale już rok później zawodnik z Polski zdobył brązowy medal w grze StarCraft. I tak to się kręci. Za pięć, sześć lat, gdy zawodnikami na poważnie zainteresują się sponsorzy, nie będziemy odstawać od światowej czołówki.
Polityka