Egzamin gimnazjalny: Kolejni zatrzymani ws. przecieku
Stołeczna policja zatrzymała trzecią już osobę w związku ze sprawą wycieku do internetu rozwiązań humanistycznej części egzaminu gimnazjalnego - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.
To dyrektorka gimnazjum na Mokotowie. Prawdopodobnie miała udział w udostępnieniu testów niepowołanej osobie. A przez nią pytania egzaminacyjne miały znaleźć się w internecie. Wcześniej policjanci zatrzymali 18-latka, który prawdopodobnie zamieścił dokument w internecie, i kobietę, od której mężczyzna miał otrzymać testy.
- Wszystko to wskazuje, że osobą, która zamieściła te pliki, jest faktycznie zatrzymany rano 18-latek. Kolejne przesłuchania, kolejne czynności policyjne doprowadziły do tego, że mamy wskazane dwie osoby, które prawdopodobnie przekazały te pliki. Są to osoby związane z jedną z warszawskich szkół - powiedział reporterowi RMF FM Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Chodzi właśnie o dyrektorkę gimnazjum na Mokotowie i zatrudnioną tam sprzątaczkę.
Policja wzbrania się jednak przed przesądzaniem o winie zatrzymanego 18-latka. Potwierdza jedynie, że ustalono tożsamość osoby, która najczęściej korzystała z komputera, za pomocą którego testy zamieszczono w sieci.
- To jest młody mężczyzna, zatrzymaliśmy go. W tej chwili będziemy wyjaśniać, czy to faktycznie on zamieścił te pliki - powiedział Marcin Szyndler:
Do zatrzymania doszło w nocy. Podejrzaną osobę namierzono przez numer IP, czyli numer identyfikujący komputer w internecie. Według nieoficjalnych informacji naszego reportera, sprawca ma 18 lat i mieszka w Warszawie.
W ciągu dnia policjanci zatrzymali także dwie osoby, które mogą mieć związek z tą sprawą - powiedział Szyndler. Jak dodał, są to pracownicy jednej z warszawskich szkół. Te osoby także są przesłuchiwane.
Obecnie policja weryfikuje informacje o tym, jak wiele osób mogło skorzystać z pliku z rozwiązaniami, zamieszczonego w sieci.
Ustalenie tego nie będzie łatwe, kluczowe będą przesłuchania. Policja bardzo intensywnie bada również, kto fizycznie przekazał testy zatrzymanemu.
Z wcześniejszych informacji reportera RMF FM Pawła Świądra wynika natomiast, że sprawca przecieku miał rzeczywiście dostęp do testów, ale tylko przez chwilę. Nie skopiował bowiem arkuszy, a jedynie je przepisał - i to z błędami ortograficznymi. Szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej podejrzewał więc, że arkusze wyciekły za pośrednictwem którejś ze szkół, a nie np. drukarni.
Reporterka RMF Kamila Biedrzycka ustaliła nieoficjalnie, że to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego jako pierwsza zajęła się sprawą przecieku. W tej chwili funkcjonariusze ABW ustalają adresy IP komputerów, które zalogowały się na amerykańskim serwerze, na którym zamieszczono przeciek. Poza tym określają również liczbę ściągnięć plików z przepisanymi zadaniami testowymi. Pozwoli to na ustalenie liczby osób, które mogły wejść w posiadanie dokumentu.
Jak donosi reporterka, tak szybkie zidentyfikowanie serwera było możliwe właśnie dzięki szybkiej akcji ABW.
Los humanistycznej części egzaminu zależeć będzie teraz od skali przecieku, a dokładnie od tego, ile osób miało dostęp do odpowiedzi i z jakich części kraju pochodzą. Jeśli okaże się, że rozwiązania trafiły do uczniów z różnych regionów, test zostanie powtórzony na terenie całej Polski.
Tymczasem jeszcze wczesnym rankiem szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Krzysztof Konarzewski uspokajał, że na razie nie ma podstaw do unieważnienia wyników części humanistycznej w całym kraju. Zaznaczył, że do wycieku doszło w bardzo ograniczonym zakresie. Test pojawił się późną nocą, dzień przed egzaminem na amerykańskim, trudno dostępnym serwerze. Był osiągalny tylko dla osób, które znały 9-cyfrowy kod dostępu do tego pliku - mówił Konarzewski. Dodał, że policja jest w stanie ustalić, kto pobrał z internetu zamieszczone tam rozwiązania, i tylko tym osobom wyniki egzaminu zostaną anulowane:
Obecnie jednak z Krzysztofem Konarzewskim trudno się skontaktować, gdyż nie odbiera telefonu. Tymczasem trwa ustalanie odpowiedzialnych za źródło przecieku. Na ostateczne wyniki trzeba będzie zaczekać, ale jedno jest pewne - jeśli okaże się, że zawiniła CKE i to z powodu jej zaniedbań test pojawił się w internecie, to ze stanowiskiem pożegna się właśnie Konarzewski. Sprawa jest tym poważniejsza, że resort edukacji mianował go szefem Komisji właśnie po to, by po ubiegłorocznych aferach z testami gimnazjalnymi wreszcie należycie zadbać o bezpieczeństwo egzaminów zewnętrznych.
W sprawie przecieku pojawił się jeszcze jeden wątek. Odpowiedzi do testów znalazły się wczoraj również na stronie jednego z gimnazjów w Sosnowcu. Policja prowadzi przesłuchania w tej sprawie, dotychczas nikogo jednak nie zatrzymano. Prawdopodobnie jeszcze dziś sprawą zajmie się także sosnowiecka prokuratura.
Dziś gimnazjaliści przystąpili natomiast do rozwiązywania testu z części matematyczno - przyrodniczej egzaminu. Również przed tym testem pojawiły się sygnały, że w internecie zamieszczono odpowiedzi do niego. Szef CKE twierdził jednak, że nie są one prawidłowe.
Wczoraj zamieściliśmy na naszych stronach nieoficjalne rozwiązania do części humanistycznej - SPRAWDŹ
Jutro egzamin z wybranego języka nowożytnego - po godz. 14 będzie można poznać nieoficjalne propozycje rozwiązań do części językowej.
INTERIA.PL/RMF/PAP