"Dziennik Polski": Kanały pełne niespodzianek
Codziennie do ścieków w Krakowie trafia ok. 5 ton odpadów, które powinny wylądować w koszu. Tymczasem szmaty, patyczki do uszu, resztki jedzenia spuszczane w sedesach uszkadzają silniki, mieszadła i pompy pracujące w oczyszczalniach - pisze "Dziennik Polski".
W ściekach znajdujemy także m.in. gruz i martwe szczury, a kilka razy zdarzyły się też zwłoki psów - mówi Adam Pajdak, kierownik oczyszczalni "Płaszów", do której trafiają ścieki z terenu niemal całego Krakowa.
Ze wschodniej części miasta nieczystości spływają do oczyszczalni "Kujawy". Największym jej kłopotem są zaś odpady medyczne - m.in. pieluchomajtki, bandaże, które nie ulegają rozkładowi i powodują niekiedy blokowanie pomp wirowych.
Poważnym problemem są patyczki do czyszczenia uszu, które wrzucane do WC praktycznie nienaruszone spływają do oczyszczalni ścieków - zauważają jej pracownicy - i również blokują pompy. A jak podkreśla Pajdak, naprawa takiego urządzenia czasem trwa kilka dni.
Pracownicy oczyszczalni oceniają, że nawyki mieszkańców Krakowa zmieniają się na lepsze, jest to jednak proces dość powolny.