Dwa lata w zawieszeniu i grzywna dla Misztala
Krakowski sąd okręgowy skazał dziś byłego posła Piotra Misztala na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i 500 tys. zł grzywny za oszustwa podatkowe.
Taki wyrok został uzgodniony tydzień temu na pierwszej rozprawie. Misztal wyraził wtedy chęć dobrowolnego poddania się karze i złożył wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzania przewodu sądowego. Zaproponował karę, na którą zgodził się prokurator, i którą zaakceptował sąd. Była to kara, jakiej wcześniej domagał się prokurator podczas negocjacji z Misztalem w prokuraturze, ale wówczas Misztal nie chciał jej zaakceptować twierdząc, że jest zbyt wysoka.
Ze względów formalnych sąd odroczył wówczas ogłoszenie wyroku o tydzień. Oskarżony Piotr Misztal nie stawił się we wtorek w sądzie na ogłoszenie wyroku.
Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku, wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a kara jest sprawiedliwa. - To po prostu oszustwo, przestępstwo znane od setek lat - powiedział w uzasadnieniu sędzia Rafał Lisak.
Sędzia podkreślił, że kara pozbawienia wolności w zawieszeniu ma być przestrogą, by oskarżony w przyszłości nie dopuszczał się naruszania prawa, a kara grzywny - rzeczywistą represją za dokonane oszustwa, mającą unaocznić oskarżonemu, że popełnianie przestępstw jest nieopłacalne.
Sąd obciążył oskarżonego kosztami postępowania w wysokości 28 tys. zł, ale zwolnił go od opłat z powodu zasądzenia wysokiej grzywny. Podkreślił, że okolicznościami łagodzącymi, jakie brał pod uwagę przy wymierzaniu kary, była chęć dobrowolnego poddania się karze oskarżonego i to, że jeszcze w toku postępowania skarbowego naprawił szkodę.
Wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Krakowie oskarżył Piotra Misztala o to, że między kwietniem 2004 roku a wrześniem 2006 roku jako prezes, a następnie prokurent firmy Intercement przy pomocy 102 fałszywych faktur dopuścił się oszustw podatkowych na kwotę blisko 1 mln 428 tys. zł.
Misztal przed sądem nie chciał wypowiedzieć się, czy przyznaje się do winy. Odmówił także składania wyjaśnień. Z odczytanych wówczas przez sąd jego wyjaśnień złożonych w czasie śledztwa wynikało, że chociaż nie przyznał się do winy, to nie negował samego procederu.
Jego obrońca mec. Michał Gąsecki podkreślał, że Misztal jeszcze w toku postępowania skarbowego wpłacił ponad 1,8 mln zł depozytu na zabezpieczenie ewentualnych roszczeń, a więc szkoda została wyrównana. Sam Misztal pokazywał sądowi dokumenty, że otrzymuje obecnie z urzędów skarbowych zwrot nadpłaty podatków z lat 2006, 2007 i 2008.
Były poseł przez kilka miesięcy od końca 2007 roku był poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Wrócił do Polski z USA w kwietniu ub.r. - po tym, jak uzyskał list żelazny za milion złotych poręczenia, gwarantujący mu odpowiadanie z wolnej stopy do prawomocnego zakończenia postępowania.
Wątek dotyczący byłego posła został wyłączony ze śledztwa w sprawie wyłudzeń i działania w zorganizowanej grupie przestępczej, w którym podejrzanych było 17 innych osób, a kwota wyłudzeń sięga obecnie ok. 3,5 mln zł. Początkowo prokuratura zamierzała zarzucić Misztalowi zorganizowanie i kierowanie taką grupą, nie znalazła jednak na to dowodów i zmodyfikowała zarzuty. Uznała, że nielegalnie wykorzystał mechanizm odliczania podatku za niewykonane usługi na podstawie sfałszowanych faktur.
Zapytany po poprzedniej rozprawie, czy przyznaje się do winy, Misztal powiedział dziennikarzom: - Nie chodzi o przyznanie, chodzi o zakończenie tej sprawy, bo nikomu to nie przynosi przyjemności i chcemy to zakończyć. Przyznał jednak, że "bardzo dużo przebywał zagranicą" i "może jakieś proceduralne błędy były".
B. poseł (najpierw Samoobrona, później bezpartyjny), posiadający też amerykańskie obywatelstwo, był jednym z najbogatszych posłów poprzedniej kadencji. Od czasu, gdy zasiadł w ławach poselskich, media często donosiły o jego majątku, a on sam nie unikał okazywania swej zamożności.
Wyrok nie jest prawomocny. Po jego uprawomocnieniu się sąd zwróci milion złotych poręczenia majątkowego za wydany Misztalowi list żelazny.
INTERIA.PL/PAP