Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba...

Od dwóch i pół roku posługuję w rzymsko-katolickiej parafii św. Anny w Jekaterinburgu. Jest to jedna z największych parafii diecezji zachodniosyberyjskiej. Jekaterinburg to duże, prawie dwumilionowe miasto położone po azjatyckiej części środkowego Uralu. Do pierestrojki nosiło nazwę Swierdłowsk.

Miałam szczęście spotykać tu różnych ludzi. Historie wielu z nich tworzą splot niesamowitych wydarzeń, po ludzku sądząc przypadkowych, ale zuchwałością by było stwierdzić, że Bóg ich nie przewidział w swoich odwiecznych planach. Chcę tu opisać jedną z takich historii, którą opowiedziała mi Jelena Andrejewna.

Niespodziewane konsekwencje wizyty

W 1891 roku, w małżeństwie zamieszkującym jedną z podwłocławskich wsi, przyszła na świat dziewczynka, Maria. Z biegiem lat rodziły się kolejne dzieci i obowiązek ich doglądania i wychowywania spadł całkowicie na Marysię. Było to ogromnie wyczerpujące zadanie dla tak młodej opiekunki. Dlatego, kiedy Maria skończyła 18 lat, mama postanowiła wysłać ją na kilkumiesięczny odpoczynek do ciotki. Ciotka mieszkała w Rosji, w Kurganie. Było to miasto położone na południowo-zachodnich krańcach Syberii. W owym czasie skupiało ono sporo Polaków, którzy tworzyli swoistą, nieformalną enklawę narodową.

Na początku 1908 roku przyjechał do Kurganu, także w odwiedziny do krewnych, przystojny Polak z Mińska (obecnie stolica Białorusi), Andrzej Pietrowicz. W 1910 roku, u stóp ołtarza kurgańskiego kościoła, Maria i Andrzej ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Bóg pobłogosławił ich związek i już 22 listopada 1911 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko- córka Helena.

Kiedy osiągnęła odpowiedni wiek, rodzice zapisali ją do polskiego przedszkola. Ale gdy trzeba było iść do szkoły, w 1917 roku. polską szkołę zlikwidowano. Halenka trafila więc do szkoły rosyjskiej, w której ani ona nikogo, ani nikt jej nie rozumiał. Z ogromnym trudem przychodziło jej zapamiętywanie pisowni rosyjskich liter i wypowiadanie ich brzmienia. Ale powoli trzeba było pokonywać trudności i przyzwyczajać się, że ona nie jest już Helenką, lecz Jeleną albo Leną. Kiedy skończyła 16 lat ojciec wyrobił jej paszport (odpowiednik dowodu osobistego), w którym miała wpisaną narodowość polską.

Mniej więcej w tym czasie mamie Heleny udało się na krótki czas odwiedzić swoją ojczyznę. Z tej podróży przywiozła zaległe wiano ślubne- prezent od rodziców: maszynę do szycia i damską toaletkę (szafka z lustrem), która do dziś stoi na honorowym miejscu w pokoju pani Heleny w Jekaterinburgu.

Areszt

Lata 30-ste to dla Polaków w Rosji czas bardzo niepewny. W Kurganie zamknięto już kościół, zdradą stanu było wyznawanie katolicyzmu. Za to trafiało się do gułagu lub na rozstrzelanie. Zaczęły się obowiązkowe rejestracje ludności, ze specjalnym uwzględnieniem narodowości i wiary. Maria Pietrowicz, mama Helenki, do tej pory paszportu nie miała. Mąż wyrobił jej zatem potrzebny dokument, ale podał narodowość żony rosyjską.

Z tego powodu między małżonkami doszło do ostrej kłótni. Maria broniła swojej polskości, lecz Andrzej, przeczuwając bliskie już złe chwile, chciał ją tym sposobem uchronić. Odwołać już nic się nie dało, więc pozostało tak, jak jest?

Mając lat 18 Helenka wyszła za mąż. Jej wybrańcem był Rosjanin Michał Kryworuczko.

Po dwóch latach zgodnego pożycia urodził im się syn Giennadij. Młodzi mieszkali z rodzicami Heleny. Pewnego dnia Andrzej Pietrowicz nie wrócił z pracy. "Został uwięziony"- szepnęli w tajemnicy jego koledzy. Lecz nikt nie wiedział, za co. Nie można było nawiązać z nim żadnego kontaktu. W końcu załamana Maria otrzymała oficjalną wiadomość: "Za przynależność do wrogich organizacji (tzn.: do narodu polskiego), Andriej Pietrowicz skazany na..." I ślad po nim zaginął.

Do dzisiaj. - Wtedy strach było szukać ojca, a teraz już nie ma komu - trochę ze wstydem zwierza się Helena.

Przyszedł rok 1939. Państwo Kryworuczko niedługo przedtem przeprowadzili się do Swierdłowska. Pewnej jesiennej nocy obudziło ich gwałtowne stukanie do drzwi. Weszło dwóch mężczyzn, którzy po sprawdzeniu tożsamości Heleny kazali jej się ubrać i pójść ze sobą. Zaprowadzili ją do aresztu, gdzie wysłuchała, że za przynależność do narodu wrogiego Związkowi Sowieckiemu sąd wojenny skazał ją na 5 lat więzienia. Z aresztu, tak jak stała, trafiła prosto do zatłoczonej celi więziennej. "Dobrze, że Giena jest jeszcze na wakacjach u mamy w Kurganie, a mama ma w paszporcie wpisaną narodowość rosyjską"- to była jej jedyna ulga w tym czasie. Była wdzięczna ojcu, że przewidział taki bieg wypadków.

Po miesiącu dotarła do niej wiadomość, że mąż nie wytrzymał psychicznie i znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. To był dodatkowy ból.

Wraz z innymi więźniarkami pracowała od świtu do nocy przy produkcji amunicji. Swierdłowsk był wielkim zapleczem militarnym armii sowieckiej. I nagle zdarzył się cud: po dziewięciu miesiącach przebywania w nieludzkim świecie, została zwolniona. Wróciła do swego mieszkania, doszczętnie ograbionego. Zamieszkała z matką i synem. Męża nie mogła odnaleźć. Było głodno i chłodno.

- Sama nie wiem, jak myśmy to przeżyli: okna powybijane, woda kapała z sufitu. Jedliśmy surowe ziemniaki, gdy były, bo były nie zawsze- wspomina. W końcu udało jej się znaleźć pracę. W dużym sklepie. I na tym stanowisku doczekała emerytury.

Minęła wojna. Syn wydoroślał. W 1953 roku ożenił się i odszedł z domu.

- Nie przekazałam mu ani polskości, ani wiary. Ja sama czasami nie wiedziałam, kim jestem. Wydawało się, że jeśli coś jest zabronione, to jest złe. Chciałam go ustrzec przed prześladowaniem, którego sama doświadczyłam - wyznaje dziś ze łzami w oczach. - Nie było innego wyjścia - dodaje ciszej.

Powrót do korzeni

Z czasem Helena Kryworuczko zdecydowała się wyjść drugi raz za mąż. Rozpoczął się dla niej czas względnego spokoju i odpoczynku. Sporo z mężem podróżowała, ale zawsze w obrębie Rosji.

W 1972 roku umarł mąż. Ona była już emerytką, więc poświęciła się opiece nad mamą. Pomagała też innym, czasem nieznanym ludziom. Maria Pietrowicz odeszła w 1986 roku. Nie miała katolickiego pogrzebu, nikt się po polsku nie pomodlił nad jej grobem...

Helena została sama. W okolicach Bożego Narodzenia 1996 roku usłyszała w radiu, że w Jekaterinburgu (w międzyczasie zmieniono nazwę miastu) jest kościół katolicki. Odżyły wspomnienia z dzieciństwa i tęsknota, więc postanowiła go odnaleźć. Długo błądziła po ulicy Małyszewa i Gogola, aż trafiła do ambasady amerykańskiej, skąd uprzejmie skierowano ją do sąsiedniego, remontującego się budynku. W kościele odnalazła spokój wewnętrzny, poczuła się trochę jak w domu. Póki mogła chętnie do niego przyjeżdżała z dosyć odległej dzielnicy. W końcu jednak nogi odmówiły posłuszeństwa. Powoli stawała się więźniem własnego mieszkania. Trudno jej było się z tym pogodzić. Zawsze czynna, pomocna, towarzyska, teraz zdana na łaskę innych. Przyszło jeszcze dotkliwsze doświadczenie. Trzeba było się ugiąć przed dalej idącą słabością fizyczną i pozostać w łóżku.

- Dlaczego ja tak długo żyję? Czy Pan Bóg zupełnie o mnie zapomniał? - skarżyła się czasami, gdy przychodziłam. W listopadzie Helena Kryworuczko skończyła 96 lat.

A ja, zmuszona prawem wizowym do pobytu w Polsce, nie mogłam jej odwiedzić, uściskać, urządzić święta... Zmarła 12 stycznia 2008 roku, na dwa tygodnie przed moim powrotem do Rosji.

S.M. Danuta Abramowicz SAC

Tygodnik Solidarność

Zobacz także