Do dramatu by nie doszło, gdyby nie policja?
Policja odpiera zarzuty Krajowej Rady Komorniczej. Zdaniem rzeczniczki KRK Iwony Karpiuk-Sucheckiej, to nieprzygotowanie policji było przyczyną zamieszek na stołecznym Placu Defilad. Przez siedem godzin trwała tam regularna bitwa między handlarzami z Kupieckich Domów Towarowych a wynajętą przez komornika ochroną. Policja wkroczyła do akcji dopiero po południu. W zamieszkach rannych zostało ponad 30 osób.
Komornik już trzy tygodnie temu prosił o pomoc policję. Wysłał nawet pismo, informujące o planowanej akcji. Jednak rano, kiedy rozpoczynał pracę, było przy nim tylko kilku funkcjonariuszy.
Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji podkreśla jednak, że komornik przybrał do swoich działań firmę ochroniarską i straż miejską. Twierdzi również, że policja może działać wyłącznie w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia. Egzekucja komornicza jest egzekucją komorniczą, a policjanci nie mogą zastąpić komornika. Komornik wystąpił o pomoc do firmy ochroniarskiej. My byliśmy gotowi do podjęcia ewentualnych działań w miarę eskalacji konfliktu - wyjaśnia.
Problem w tym, że policjanci wkroczyli do akcji dopiero około południa, kiedy bijatyka trwała w najlepsze. Z okien KDT leciały krzesła i metalowe przedmioty, a w stronę ochroniarzy kostka brukowa. W środku hali rozpylono gaz.
Gdyby policjanci byli tam od początku, akcja mogłaby przebiegać znacznie spokojniej - twierdzi natomiast Andrzej Kulągowski z KRK. Jego zdaniem, akcja policjantów oddziałałaby psychologicznie na kupców, zgromadzonych w hali KDT.
Niestety policja wkroczyła do akcji dopiero po kilku nieudanych próbach sforsowania wejścia do hali KDT, podjętych przez komornika wraz z towarzyszącą mu ochroną.