Długi weekend zakończony
Zakończył się długi weekend. Spodziewanego oblężenia polskich dróg przez podróżujących na szczęście nie było. Większe korki tworzyły się jedynie na trasach dojazdowych do dużych miast. Bezpieczne powroty z weekendowego wypoczynku utrudniały fatalne warunki jazdy - śliska nawierzchnia, okresowe opady deszczu, silny wiatr oraz wieczorne zamglenia.
Wczoraj zatłoczona była droga z Gdańska do Warszawy, podobnie było przy wjeździe do stolicy z południa. Bardzo tłoczno było w Jankach, gdzie łączą się trasy z Katowic i Krakowa. Na szczęście nie doszło do poważniejszych wypadków. Wyjątkowo spokojnie było też na zatłoczonej zwykle w weekendy "zakopiance". To był najspokojniejszy powrót do domu w historii "zakopianki" - twierdzą podhalańscy policjanci. Kierowcy opuszczali Tatry po majowym weekendzie falami, co kilka godzin. Tym samym na "zakopiance" nie było korków. Jedyną zmorą kierowców na trasie Zakopane - Rabka była padająca mżawka, która powodował, że droga była mokra a przyczepność kiepska. Także widoczność nie była najlepsza.
Na Dolnym Śląsku policja poszukuje kierowcy zielonego audi 80, który spowodował wypadek koło Złotoryi. Jadący z dużą prędkością samochód zjechał z drogi i uderzył w stojący nieopodal budynek. Ciężko ranny został pasażer, kierowca natomiast uciekł z miejsca wypadku. Policja podejrzewa, że kierowca mógł być nietrzeźwy i dlatego uciekł, nie udzielając pomocy pasażerowi. Nieprzytomny pasażer walczy o życie w legnickim szpitalu.
Do dwóch śmiertelnych wypadków doszło wczoraj w Małopolsce. W miejscowości Małec obok Dąbrowy Tarnowskiej toyota zderzyła się czołowo z motocyklem. Motocyklista poniósł śmierć na miejscu, dwie ranne osoby zabrało pogotowie. W Wierzbiach obok Kozłowa audi stoczyło się do rowu. Śmierć poniosła jedna osoba.
8 tysięcy policjantów pilnowało wczoraj w całej Polsce bezpieczeństwa na drogach. Funkcjonariusze obawiali się wzmożonego ruchu, a przez to większej liczby wypadków. Niebezpieczne są nie tyle drogi, ale zachowania kierowców. Takie przez które najczęściej dochodzi do wypadków w naszym kraju powtarzają się nieustannie. Są to: zbyt szybka jazda, nieuważne wyprzedzanie i niestety jazda po kieliszku. Kierowcy, którzy wracają z najpopularniejszych kurortów bardzo często spotykali po drodze policyjne radiowozy. Najwięcej wyjechało na drogę krajową nr siedem z Zakopanego przez Warszawę do Gdańska i dwójkę ze Świecka do Brześcia. Policjanci oczywiście pilnowali, żeby kierowcy jeździli zgodnie z przepisami, ale także starali się upłynniać ruch. Większy ruch na drogach rozpoczął się już w sobotę, bo część kierowców zdecydowała się na powrót z weekendu o dzień wcześniej. Udało im się uniknąć korków przed miastami.
Koniec długiego weekendu był szczególnie odczuwalny na Warmii i Mazur. Ładna pogoda sprawiła, że Krainę Tysiąca Jezior odwiedziła rekordowa liczba osób. Jak w każdym regionie, tak i na Warmii i Mazurach są drogi podwyższonego ryzyka. Miejscowości, które cieszą się największym powodzeniem w te ciepłe dni to Giżycko, Mikołajki i Mrągowo. Właśnie z tych miast ruszyła samochodowa pielgrzymka. Większość kierowców wybierała trasę nr 16 prowadzącą do Olsztyna i stamtąd dopiero obierała kurs do swoich miejscowości. Na trasie tej jest bardzo wiele ostrych zakrętów, odcinków leśnych, są także koleiny. Drogi wokół mazurskich jezior należą do najbardziej niebezpiecznych w Polsce, o czym mogą świadczyć policyjne statystyki - tylko w ciągu ośmiu dni doszło tu do 50 wypadków, w których zginęło aż 10 osób. Ofiary tych wypadków to najczęściej osoby z innych regionów kraju, które zlekceważyły te drogi.
Bardzo niebezpiecznie było na drogach Pomorza Środkowego. Wiał wiatr i padał deszcz, na drogach było bardzo ślisko. Wielu właśnie w taką pogodę wracało do domów z nad morza. Niestety policja zanotowała większą liczbę kolizji i wypadków. Zdaniem policjantów, głównym grzechem kierowców jest przekraczanie prędkości.