Władze zalanych gmin na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie alarmują, że nie są w stanie zapewnić udziału w głosowaniu ludziom odciętym od świata. Zajęci walką z żywiołem samorządowcy nie mają ani głowy, ani możliwości zorganizowania nowych lokali wyborczych. Tymczasem zdaniem konstytucjonalisty prof. Stanisława Gebethnera, aby wybory były ważne, bezwzględnie wszyscy muszą mieć warunki do oddania głosu. "Z głosowania nie można wyłączyć nawet jednej małej gminy" - podkreśla. Zdaniem prof. Gebethnera oraz części opozycji, premier powinien ogłosić stan klęski żywiołowej, co spowodowałoby przełożenie wyborów. Jeśli szef rządu nie zdecyduje się na taki krok, odpowiedzialność za zorganizowanie wyborów spadnie na Państwową Komisję Wyborczą. Jak dowiedział się nieoficjalnie "Dziennik Gazeta Prawna", PKW przygotowuje kryzysowe scenariusze na przeprowadzenie wyborów w gminach zaatakowanych przez powódź. Wczoraj po południu pracownicy PKW na specjalnym posiedzeniu zastanawiali się, czy podołają zadaniu. Dziś ogłoszą plan działań. PKW jest gotowa pokryć koszty dowożenia do lokali wyborczych wszystkim tym, którzy zostali ewakuowani lub znajdują się na terenach odciętych od świata. "W obecnej sytuacji decyzja o przeprowadzeniu wyborów znajduje się wyłącznie w rękach premiera" - mówi "DGP" osoba znająca plany PKW. "Jeśli szef rządu nie ogłosi stanu klęski żywiołowej. PKW musi przeprowadzić wybory" - dodaje. Odwołać wybory - ogłosić klęskę żywiołową!