Chałat, mundurek, fartuch - tak uczniowie w Polsce nazywali granatowy lub niebieski uniform, bez którego nie wolno było pokazywać się w szkole. Dzieci za nimi nie przepadały i gdy w Polsce "przyszło nowe", mundurki odeszły wraz ze starym systemem. Zamiast nich na korytarzach polskich szkół zaroiło się od różnokolorowych strojów. - Rewia mody - mówili z przekąsem niektórzy nauczyciele. Zupełnie inaczej jest w konserwatywnej Wielkiej Brytanii. W podstawówkach mali Brytyjczycy mogą ubierać się, jak dusza zapragnie. W szkołach średnich - zarówno państwowych jak i prywatnych - panuje już surowy, mundurkowy reżim. - Musimy nosić czarne marynarki i czarne spodnie, do tego biała koszula i krawat, no i jeszcze obowiązkowo ciemne buty. Wszystko to jest strasznie niewygodne - mówił korespondentowi RMF uczeń jednej z londyńskich szkół średnich. Niepokorni są niewpuszczani do klasy, a do szkoły muszą powrócić z rodzicami. Młodzi Brytyjczycy nie mają więc wyboru. Niektóre szkoły nie wymagają garnituru, ale mundurek obowiązuje wszędzie. - Nie możemy w żaden sposób pokazać swojej indywidualności - żalą się uczniowie. - Najchętniej chodziłbym do szkoły w dżinsach i w luźnym swetrze. Niestety nie mogę - mówi jeden z nich. By zaznaczyć swą niezależność, Brytyjczycy eksperymentują ze swoim ubiorem, nie łamiąc regulaminu. Krawat wiązany jest na kilkadziesiąt sposobów, koszula wychodzi spod marynarki, a spodnie zwisają do kolan.