Czterogodzinny strajk ostrzegawczy pielęgniarek
Pielęgniarki, które walczą o podwyżki swoich płac, odejdą dziś na cztery godziny od łóżek pacjentów. Akcja rozpocznie się o godzinie 10. Chorymi będą się opiekować lekarze, sanitariusze a także studenci.
Bez opieki chorzy mogą pozostać aż w 80 procentach szpitali w Polsce. Siostry zdecydowały się na ten krok, mimo że rząd chciał z nimi wczoraj rozmawiać. Jednak Bożena Banachowicz, szefowa Związku Pielęgniarek i Położnych powiedziała, że zaproszenie od Ministerstwa Pracy przyszło za późno. Tak więc strajk ostrzegawczy się odbędzie, a do spotkania dojdzie dopiero po południu. Siostry domagają się, by w rozmowach stronę rządową reprezentowało trzech ministrów: zdrowia, pracy i finansów. Minister zdrowia Grzegorz Opala zapowiedział, że rozmowy rządu ze związkami działającymi w służbie zdrowia nie będą dotyczyć doraźnych podwyżek dla pracowników służby zdrowia, a ewentualnych "rozwiązań systemowych".
- Nasza sytuacja musi zmienić się jeszcze w tym tysiącleciu - powiedziała Bożena Banachowicz, szefowa związku pielęgniarek i położnych:
Pielęgniarki nie zrezygnowały z protestu, mimo że po południu w Ministerstwie Pracy rozpoczną się rozmowy z protestującymi.