CBA prosi ZUS o dostęp do danych osobowych
CBA zwróciło się do ZUS o informacje dotyczące prawie pięciu tysięcy osób - potwierdził rzecznik ZUS Jacek Dziekan.
O sprawie napisał sobotni dziennik "Polska". "Centralne Biuro Antykorupcyjne jest jak Wielki Brat. O kilku tysiącach osób wie wszystko: gdzie pracują, ile zarabiają, a nawet jak często i na co chorują. Skąd ma tę wiedzę? Ściągnęło ją z ZUS" - pisze gazeta.
- Te pytania, które zadawało CBA i odpowiedzi na nie, trafiały tak jak od innych służb w Polsce, które mają prawo do dostępu do danych zawartych w rejestrach ZUS - mówił rzecznik Dziekan.
Przypomniał, że na mocy ustawy o CBA, ta instytucja ma prawo do dostępu do danych zawartych w tych dwóch rejestrach: w Centralnym Rejestrze Ubezpieczonych i w Centralnym Rejestrze Płatników, tak jak mają inne służby, m.in. ABW, ale także powiatowe centra pomocy rodzinie.
Dziekan powiedział, że pisemne wnioski o informacje były przysyłane do ZUS-u drogą tradycyjną, czyli kurierem. Rzecznik ZUS zwrócił uwagę, że nie miało to nic wspólnego ze sprawą tzw. łącza CBA-ZUS, o którym pisały media w październiku. - To łącze nie jest aktywne - dodał Dziekan.
W październiku CBA zawarło z ZUS-em porozumienie - na podstawie rozporządzenia ówczesnego premiera Jarosław Kaczyńskiego - które miało umożliwić transmisję danych między ZUS-em a CBA. Media pisały wówczas, że może to doprowadzić do sytuacji, w której CBA będzie miało bezpośredni dostęp do zgromadzonych w ZUS danych osobowych o 25 milionach Polaków, m.in. przebiegu ich pracy, zarobkach i zwolnieniach lekarskich.
W połowie listopada podpisano aneks do porozumienia pomiędzy obiema instytucjami. Zgodnie z nim, CBA, mimo stałego łącza z ZUS- em, będzie musiało każdorazowo występować o informacje dotyczące konkretnych osób. Decyzję o uruchomieniu linii między ZUS-em a CBA ma podjąć szef Zakładu.
Jak dotąd nie udało się w sobotę skontaktować z CBA.
Jak pisze gazeta "Polska", zbyt szeroki dostęp do informacji o obywatelach to jeden z zarzutów, jaki znalazł się w raporcie o CBA autorstwa Julii Pitery, który we wtorek trafił do premiera.
INTERIA.PL/PAP