Były neonazista w TVP?
Wiceprezes TVP Piotr Farfał oddał się do dyspozycji Rady Nadzorczej TVP po dzisiejszych doniesieniach "Gazety Wyborczej", która napisała, że przez dwa lata był on wydawcą rasistowskiej gazety "Front".
Farfał zaprzeczył tym doniesieniom i zapowiedział, że pozwie "Gazetę Wyborczą" do sądu. Za opublikowanie tekstu "Były neonazista w TVP" Farfał domaga się m.in. 50 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin na stronach najbardziej poczytnych dzienników i tygodników, a dla samego autora artykułu - kary pozbawienia wolności za "publiczne znieważenie".
Farfał wystąpi też do sądu o zakazanie "Gazecie Wyborczej" wszelkich publikacji na jego temat. Zapowiada też, że podejmie "analogiczne kroki" wobec wszystkich autorów, redaktorów naczelnych i wydawców, którzy będą powielać "nieprawdziwe rewelacje Marcina Kowalskiego".
Chodzi o poniedziałkowy artykuł Marcina Kowalskiego, w którym napisał on m.in., że Farfał przez dwa lata był wydawcą rasistowskiej gazety "Front", w której miał napisać m.in. "nie tolerujemy tchórzów, konfidentów, Żydów. Jesteśmy przyszłością - zwarci, silni, solidarni, bezwzględni, bezkompromisowi i zawsze gotowi do walki. Po prostu jesteśmy najlepsi".
Sam Farfał powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że "nie pamięta tego i nie był to jego tekst", nie ma też zamiaru podawać się do dymisji.
- Mam prawo oczekiwać zarówno od Rady Nadzorczej, która mnie wybrała, jak i od pozostałych członków zarządu TVP, pewnej lojalności i zrozumienia dla całej sytuacji oraz oczekiwania na wyjaśnienie sprawy - powiedział dziennikarzom Farfał.
Podkreślił, że "ten artykuł i wszystkie cytaty, które w nim przytoczono jako jego wypowiedzi, nie są i nie były jego wypowiedziami. - Napisałem dokładnie cztery artykuły do tego pisma: trzy - opisujące historię Ligi Narodowej i Ligi Polskiej w latach 1886-1914 i czwarty tekst, który jest cytowany przez 'GW', że nigdy nie byłem i nie jestem nazistą - podkreślił Farfał.
Farfał powiedział, że w wieku 15-16 lat, czyli jako bardzo młody człowiek, dał się "zmanipulować kolegom z podwórka i dał się wpisać z imieniem i nazwiskiem na tył okładki jako redakcja" "Frontu". - To nie była żadna redakcja tylko adres kontaktowy. Innego nie mogli podać, podali więc mój. I to jest cały mój związek z tą sprawą - zaznaczył.
Zarzucił też "GW" manipulację. Wyjaśnił, że w rozmowie z dziennikarzem dziennika podkreślił, iż "dzisiaj nie publikowałby w takim piśmie". Cytat w gazecie brzmi natomiast: "dzisiaj bym ich nie napisał".
- Ja powiedziałem, że dzisiaj w ogóle nie publikowałbym w takiej gazecie, że w ogóle w jakikolwiek sposób nie byłbym związany z taką gazetą (...) Mam nadzieję, że pan redaktor Kowalski nagrywał naszą rozmowę na magnetofon i będziemy mieli dowody w sądzie - dodał.
Farfał podkreślił, że jego wypowiedzi nie były autoryzowane, nie znalazł bowiem na to czasu.
Zastępca redaktora naczelnego "GW" Piotr Pacewicz powiedział, że zarzuty Farfała są dla niego niezrozumiałe. - Ja sam widziałem te pisemka. Jest on tam podpisany z imienia i nazwiska jako redaktor, oraz jeden z tekstów jest podpisany jego nazwiskiem. Dlatego nie rozumiem, na czym polega nasza manipulacja - powiedział Pacewicz.
- Faktem jest, że ok. 10 lat temu redagował on neonazistowskie pisemko i pisał neonazistowskie treści. To chyba nie budzi niczyich wątpliwości. On oczywiście może twierdzić, że zmienił potem przekonania, że tego by nie powiedział, natomiast fakt pozostaje bezspornym - dodał.
INTERIA.PL/PAP