Bumar nie składa broni
Konsorcjum Bumar, które przegrało walkę o ogromny kontrakt na wyposażenie irackiej armii, nie poddaje się. Czeka na pisemne uzasadnienie, dlaczego zwycięzcą przetargu zostało konsorcjum Naur.
Bumar nie wyklucza, że odwoła się od wyniku przetargu. - Jeżeli po głębokiej analizie stwierdzimy, że wskazane byłoby się odwołać, to wtedy wniesiemy ten problem do naszej rady nadzorczej. Naszym właścicielem jest Skarb Państwa, czyli rząd - powiedział wiceprezes konsorcjum Andrzej Spis.
Spis zapewnia, że polska oferta, choć znacznie droższa od amerykańskiej, jest realistyczna, ponieważ zawiera koszty ubezpieczeń, transportu, ochrony i kredytu.
Andrzej Spis sugeruje też, że cena honkera zaproponowana przez Naur - chodzi o 16 tysięcy dolarów, przy 24,5 zaproponowanych przez Bumar - została zaniżona. - Wyższa cena jest bliższa prawdy - mówi wiceprezes Bumaru. O konkretnej cenie nie mówi, bo - jak tłumaczy - zabronił mu tego producent honkera.
Spis mówi jednak o innych ciekawych kwestiach - np. że produkujący kałasznikowy Łucznik i amunicję Mesko mają z Bumarem podpisane umowy na wyłączność. Oznacza to, że tajemniczy zwycięzca kontraktu - Ostrowski Arms - nie może - przynajmniej na razie - oferować konsorcjum Naur broni ani amunicji.