Budyń trzyma z Wielką Kaczką
Elektorat zna ich jako panów posłów, senatorów, ministrów. Ale w sejmowym slangu znani politycy funkcjonują pod pseudonimami Ramzes, Podczaszy, Bulterier, czy Wielka bądź Mała Kaczka, pisze "Rzeczpospolita" w żartobliwym tekście o przezwiskach, jakie do niektórych przylgnęły jak drugie nazwisko.
i zafundował tym samym adresatowi pytania nową ksywkę.
, Edgara lub "Gosia" czyli wicepremiera Przemysława Gosiewskiego, "Bulteriera", którym to mianem cieszy się Jacek Kurski (zwany też "Kurą") i całych zastępów nazwiskowych, wśród których "Łyżew" - to Łyżwiński, a "Kucht" - Kuchciński.
- to "Bufetowa", zaś minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski - "Budyń", którą to ksywkę - gdy się doktoryzował - zmodyfikowano na "Doktor Oetker".
Młodzież nie przepada za aktualnym ministrem edukacji. Negatywnie naznaczone przez nią imię Zenek, zastąpiło więc imię Roman i teraz mówi się "nie bądź taki Roman" czyli nie rób obciachu.
Dlaczego wymyślamy przezwiska? - Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk twierdzi, że głównie z chęci wyeksponowania negatywnych cech osoby. Ostrzega też, że jeśli politycy będą się obrażać wzmogą tylko chęć do przezywania.
INTERIA.PL/PAP