Antyterroryści zbędni
Polskie lotniska nie są dostatecznie chronione przed atakiem terrorystycznym - mówią radiu RMF członkowie zlikwidowanego 1,5 roku temu plutonu antyterrorystycznego na lotnisku Okęcie.
- Według dzisiejszej - nazwijmy to - sztuki ochrony taki pluton nie jest na Okęciu potrzebny - przekonuje wiceszef MSWiA, Andrzej Barchmański.
- To są bzdury - ripostuje Jerzy Dziewulski, założyciel plutonu. - Panie ministrze, kiedy ja oczekiwałem wsparcia od jednostki z miasta, dostawałem je po godzinie i 45 minutach - dodaje.
Byli antyterroryści pracują teraz w tzw. sekcji zabezpieczenia największego lotniska w kraju. Okęcie jest jedynym portem lotniczym w kraju, gdzie jeszcze są ludzie, którzy pamiętają jak obezwładniać terrorystów. Ale ich kwalifikacje nie są wykorzystywane.
- Jesteśmy wykorzystywani do celów, które w sumie nie powinny do nas należeć: ochrona, patrolowanie lotniska, trzepanie taksówek z policjantami z wydziału ruchu drogowego - mówi radiu RMF jeden z byłych antyterrorystów.
- Od 2 lat nie mieliśmy żadnych szkoleń. Gdyby coś się stało, gdyby nastąpił jakiś atak, nie bylibyśmy w stanie niczego zrobić. Ci, którzy zostali przyjęci w ostatnim okresie, nie byli nawet w środku samolotu. Nie mieli takiej okazji, bo nikomu po prostu na tym nie zależy - dodaje.