8 miesięcy po "Magdalence"
Za kilka dni minie 8 miesięcy od akcji w Magdalence, przypominamy krwawą bitwę policjantów z dwoma bandytami. Budynek, w którym ukrywali się gangsterzy, okazał się zaminowaną twierdzą. Zginęło dwóch policjantów, a kilkunastu zostało rannych.
Do strzelaniny doszło 6 marca w nocy. W jednorodzinnym domu w podwarszawskiej Magdalence ukrywali się Robert Cieślak i Igor Pikus, poszukiwani w związku z ubiegłorocznym zabójstwem policjanta w Parolach pod Warszawą.
Pod posesję przybyły dwie sekcje antyterrorystów. Gdy pierwsza z nich rozpoczęła szturm na budynek, okazało się, że okolica domu jest zaminowana i nafeszerowana sporą ilością pułapek. Bandyci strzelali do policjantów z broni automatycznej, rzucali w nich granatami i bombami wypełnionymi śrubami. Dwóch policjantów zginęło (jeden zmarł w szpitalu), a kilkunastu zostało rannych. Śmierć poniosło też dwóch gangsterów.
Dziś osławiony dom w Magdalence wygląda tak samo jak 8 miesięcy temu. Poznaczone pociskami i spalone ściany, graffiti na murach; może tam wejść każdy, kto chce, choć na płocie widać tabliczki: "Wejście surowo wzbronione".
Po szturmie pojawiły się wątpliwości, czy bandyci rzeczywiście zginęli w czasie strzelaniny. W domu znaleziono zwęglone ciała dwóch osób, ale ich identyfikacja była praktycznie niemożliwa. Jedynym sposobem na było porównanie materiału genetycznego. Ostatecznie prokuratura uznała, że to Pikus i Cieślak.