27-letni górnik odpowie za neofaszystowskie publikacje
Za neofaszystowskie publikacje, nawołujące do wrogości i nienawiści na tle narodowościowym i rasowym, odpowie przed sądem 27-letni górnik z Wodzisławia Śląskiego. Mężczyzna jest pod dozorem policji. Grożą mu trzy lata więzienia.
O skierowaniu aktu oskarżenia w tej sprawie do sądu w Wodzisławiu Śląskim poinformował rzecznik katowickiej prokuratury apelacyjnej, prok. Leszek Goławski. Śledztwo prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, monitorująca m.in. grupy neofaszystowskie.
Postawione 27-letniemu Mateuszowi S. zarzuty dotyczą okresu między 2001 rokiem a wiosną 2005. W tym czasie był on redaktorem, wydawcą i kolporterem gazetek "Zjednoczony front" i "Biały głos" oraz broszury "Prawo życia". Wszystkie zawierały treści poniżające Żydów i osoby czarnoskóre oraz nawoływania do wrogości wobec tej nacji i rasy.
"Zjednoczonego frontu" wyszedł tylko jeden numer, ale wydany w 500 egzemplarzach. 300 z nich trafiło do Stanów Zjednoczonych, skąd 27-latek dostał pieniądze na to wydawnictwo. "Białego głosu" wydano cztery numery, po 100 egzemplarzy. Dwa z nich gliwicki sąd wpisał nawet do rejestru czasopism.
Mateusz S. przyznał się do zarzucanych mu czynów. W toku postępowania śledczy ustalili, że działalność mężczyzny wynika z wyznawanej przez niego ideologii. Potwierdza to m.in. testament 27- latka, w którym opisał on scenariusz swojego pogrzebu. Życzy sobie, by obecni podnieśli ręce w "rzymskim geście" i krzyczeli "Rahowa" (RAcial HOly WAr), co z angielskiego oznacza świętą wojnę w imię rasy.
Również na co dzień oskarżony posługiwał się symbolami, używanymi przez grupy neofaszystowskie. Jednym ze znaków rozpoznawczych jest liczba 88, oznaczająca litery HH, co ma symbolizować hitlerowskie pozdrowienie. "H" to ósma litera alfabetu. Neofaszyści witają się w ten sposób np. rozmawiając przez komunikatory internetowe.
W mieszkaniu podejrzanego agenci ABW odkryli wiele zdjęć z różnych miast Polski, na których S. ze znajomymi podnoszą ręce w geście faszystowskiego pozdrowienia, neofaszystowskie wydawnictwa, a także wiele przedmiotów z faszystowskimi symbolami - opaski, flagi itp. Mężczyzna sprzedawał je na internetowych aukcjach w dziale replik historycznych. Nie jest to zabronione, bo nie sposób dowieść, że chodzi o propagowanie faszyzmu czy nawoływanie do nienawiści.
INTERIA.PL/PAP