Badacze: Nie znamy skali polskiej przemocy wobec Żydów
Podczas okupacji przypadki mordowania Żydów przez Polaków z pewnością miały miejsce, nie można jednak jeszcze oszacować skali tego zjawiska. Nie znamy nawet liczby Żydów uratowanych przez Polaków - oceniają badacze z Centrum Badań nad Zagładą Żydów Polskiej Akademii Nauk.
Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN od trzech lat prowadzi pionierski w Polsce program badań na temat stosunku wsi polskiej do zagłady Żydów podczas okupacji. Plonem tych badań są artykuły, które ukazywały się w roczniku "Zagłada Żydów. Studia i Materiały", a także trzy książki, z których dwie ukażą się w lutym: "JEST TAKI PIĘKNY SŁONECZNY DZIEŃ ... Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945" Barbary Engelking oraz "JUDENJAGD. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu" Jana Grabowskiego. Trzecia książka - zbiór artykułów różnych badaczy ukaże się w kwietniu. Publikacje te dokumentują liczne przypadki, gdy Żydzi szukający schronienia na polskiej wsi byli wydawani Niemcom, albo mordowani przez Polaków.
Uczeni z PAN przyznają, że nie wiedzą, jaka była skala tego zjawiska. Badają to zagadnienie, opierając się m.in. na analizie tzw. "sierpniówek" - akt procesów, które były wytaczane po wojnie osobom kolaborującym z Niemcami, a także prześladowcom Żydów. Jak powiedział Jan Grabowski, są to ogromne ilości teczek, z których na razie przebadano około 1500. Badacze z Centrum Badań nad Zagładą Żydów opisują swoje prace jako "odkrywkowe" - dotyczące na razie kilkudziesięciu miejscowości. - Nie wiemy, ilu Żydów zostało zamordowanych lub wydanych na śmierć przez Polaków, nie znamy także faktycznej liczby Żydów, którzy uratowali się dzięki polskiej pomocy - powiedziała Barbara Engelking.
- Po wojnie w Polsce zarejestrowało się 298 tys. Żydów. Znakomita większość z nich - około 200 tys. - przeżyła w ZSRR. Wiemy to, ponieważ podczas rejestracji wypełniano rubrykę dotyczą losów wojennych, choć nie każdy rejestrujący się ją wypełnił. Tych, którzy napisali, że przeżyli okupację w Polsce, po aryjskiej stronie, było mniej niż 20 tys. Jednak nawet liczba 298 tys. zarejestrowanych w Polsce po wojnie Żydów jest myląca - były osoby, które rejestrowały się kilka razy w różnych miastach, licząc, że łatwiej w ten sposób odnajdą kogoś z rodziny. Ocenia się, że na terenach polskich okupację przeżyło około 40 tys. Żydów, choć są to wszystko szacunki. Na pewno nie ujęto w nich Żydów, którzy zdecydowali się pozostać na aryjskich papierach i nigdzie się nie rejestrować, byli też i tacy Żydzi, którzy wyjechali z Polski bez rejestrowania się gdziekolwiek, a także dzieci oddane podczas okupacji do rodzin polskich, które nigdy nie wróciły do żydostwa. Mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, a zwłaszcza twardych danych - powiedziała Barbara Engelking.
Jan Grabowski przytacza szacunki z lat 60. dotyczące liczby Żydów, którzy podjęli jakieś działania, aby się uratować z Zagłady. - Większość nie mogła nawet o tym myśleć - byli głodni, zmęczeni, zaszczuci, nie mieli ani znajomych Polaków ani pieniędzy, żeby im zapłacić. Historyk Szymon Datner oceniał, że około 10 proc. populacji Żydów podjęło walkę o życie. Rachując zgodnie z tym założeniem, otrzymuje się liczbę 250 tys. Żydów, którzy szukali podczas okupacji schronienia na terenie Polski. Większość badaczy zgadza się z szacunkiem, że 40 tys. z nich przeżyło wojnę. Odejmując jedną liczbę od drugiej otrzymujemy dane podane przez Jana Tomasza Grossa w nieopublikowanych jeszcze "Złotych żniwach" - nie wiemy, co się stało z 200 tysiącami ludzi, którzy próbowali przeżyć okupację na terenie Polski - powiedział Jan Grabowski.
Likwidacja gett, co na terenie Generalnego Gubernatorstwa w większości miało miejsce w 1942 roku, wyznacza początek "trzeciego etapu zagłady". - O ile do roku 1942 można mówić o tym, że wpływ Polaków na losy żydowskie był wtórny wobec tego, o czym decydowali Niemcy, od 1942 roku to od Polaków zależało prawie wszystko. Żydzi szukali schronienia bądź to w miastach po stronie aryjskiej, na wsi u gospodarzy, albo na własną rękę - w lasach, ziemiankach, w tzw. grupach przetrwania. Niektórzy zmarli z przyczyn naturalnych - z powodu chorób, wychłodzenia, inni zostali zabici przez Niemców na etapie przeszukiwania terenów po gettach, w odniesieniu do reszty tych ludzi możemy mówić o ewentualnym współudziale Polaków w ich zamordowaniu - mówił Grabowski.
Badania nad stosunkiem Polaków do Żydów w czasie zagłady są jeszcze wyrywkowe. Na przykład Jan Grabowski zajmował się tym tematem w odniesieniu do jednego powiatu - Dąbrowy Tarnowskiej. - To powiat jakich wiele. Udało mi się udokumentować losy 277 Żydów, którzy starali się przeżyć na jego terenie okupację. Z tej liczby 239 zginęło a 38 ocalało. Z tych 239, którzy ponieśli śmierć, prawie wszyscy zostali wydani Niemcom przez Polaków, dużo mniej zamordowanych zostało polskimi rękami. W mniej niż 5 procentach wypadków Żydów znaleźli sami Niemcy. Najczęściej przyczyną śmierci Żydów były donosy, wydania, morderstwa i działalność granatowej policji - ocenia Grabowski.
Barbara Engelking uważa, że obraz działalności granatowej policji na wsi, jaki wyłania się badań, jest bardzo czarny. - To jest wielki, niezbadany temat. W miastach sytuacja wyglądała inaczej. Granatowa policja była tu bardziej kontrolowana przez Niemców. Różnica między stopniem kontroli społecznej w mieście i na wsi, a także niemieckiej kontroli nad policją na wsi i w miastach była kolosalna. Była też różnica mentalności ludności wiejskiej i miejskiej - podkreśla Engelking.
Na terenie Generalnego Gubernatorstwa obowiązywał wyrok śmierci za pomaganie Żydom. - Z badań wynika, że nie zawsze był egzekwowany, ale oczywiście nikt nie mógł przewidzieć, jaka będzie w danym wypadku reakcja Niemców. Naliczono 800 Polaków, którzy zostali zabici za pomaganie Żydom - przypomina Engelking. - Trzeba jednak pamiętać, że w całym Generalnym Gubernatorstwie od 1942 roku obowiązywała "polityka amnestii". Niemcy obiecywali bezkarność, jeżeli wyda się ukrywanych przez siebie Żydów, a także nagrodę - ubrania ściągnięte z trupów, parę kilogramów cukru, litr wódki, niewielkie sumy pieniędzy - maksimum 500 złotych. Jeżeli ktoś ukrywał Żydów i w pewnym momencie uznał, że gra nie warta była świeczki, to istniała opcja przekazania tych Żydów w ręce granatowej policji lub Niemców i otrzymania za to nagrody - przypomniał Grabowski.
Pełny tekst rozmowy z badaczami - na portalu historycznym dzieje.pl z 22 stycznia br.