Wojciech Kamiński: Jak wyglądała sytuacja ludności pochodzenia żydowskiego powracającej do Polski po II wojnie światowej? Dr Piotr Osęka: - Z liczącej ok. 3 mln osób społeczności żydowskiej Holocaust przeżyło ponad 100 tys. ludzi. Większość z nich przetrwała wojnę w Związku Radzieckim, dokąd trafiła uciekając przed hitlerowcami. Część wyszła z ziemianek, piwnic, zza szaf, w których ukrywała się na ziemiach polskich przez okres okupacji. Kiedy po 1944 r. ludzie ci zaczęli wracać do swoich domów, sklepów warsztatów, to okazało się, że te, które przetrwały pożogę wojenną, były najczęściej już zajęte przez Polaków. Powracający Żydzi byli dla nich problemem. Miało to swój wymiar psychologiczny i socjologiczny. Nowi mieszkańcy, czy "właściciele", nie tylko, że nie cieszą się z powrotu ocalałych, ale odczuwają rozgoryczenie, mają poczucie niesprawiedliwości, którą zsyła im los. Może pytają sami siebie: "Dlaczego akurat mnie spotkało to nieszczęście, że "moi Żydzi" przeżyli, gdy wszystkich innych nie? Dlaczego przydarzyło się to akurat mnie, a nie mojemu sąsiadowi? Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje". Myślę, że taką sytuację celnie opisał Jan Tomasz Gross w książce "Strach". Ale na myśleniu się nie kończyło, często szły za tym czyny. - Stąd pojawia się problem przemocy wobec Żydów lub Polaków pochodzenia żydowskiego. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że słowo "Żyd" jest tylko skrótem myślowym stosowanym wobec tej grupy ludzi. Ich prawdziwej tożsamości narodowej możemy się jedynie domyślać. Oni byli Żydami w myśl ustaw norymberskich, byli Żydami, bo zostali jako Żydzi skazami na śmierć przez nazistowską machinę zagłady. W wielu wypadkach zostali w tę "żydowskość" wepchnięci, bo przed wojną byli Polakami pochodzenia żydowskiego. Zmuszeni do ucieczki przed Zagładą stali się Żydami niejako na powrót. Ale wróćmy do sprawy przemocy wobec ocalałych z Zagłady. - Mówiąc o relacjach Polaków do powracających Żydów trzeba pamiętać o bardzo skomplikowanej sytuacji po wojnie. Nie można zapominać o rozprężeniu i chaosie jaki panuje. Społeczeństwo znajduje się w stanie atrofii. Naród polski jest niezwykle pokaleczony przez wojnę, poddawany ciągłej migracji. Normy społeczne, które obowiązywały przed 1939 r. zostały zawieszone, wojna zdemoralizowała społeczeństwo. Panuje powszechny bandytyzm, którego doświadczają wszyscy - Żydzi i etniczni Polacy. Żydzi stają się niejako naturalnymi ofiarami, postrzegani są jako słabi, a zarazem - i tu do głosu dochodzi przedwojenny stereotyp utrwalany przez obóz narodowy - bogaci. Choć prawda jest zupełnie inna, oni po wojnie już nie mają nic. Do tego dochodzi jeszcze stereotyp żydokomuny. - Tak, to jest kolejnym elementem tej skomplikowanej układanki. Panuje powszechne przekonanie, że Żydzi skłaniają się ku komunizmowi. To jest oczywiście piramidalnym nieporozumieniem, bo np. religijni Żydzi z samej istoty wiary nie mogli wiązać się z komunizmem. Religia i komunizm wykluczały się nawzajem. Ale stereotyp kazał postrzegać Żydów, jako tych którzy rozpleniają komunistyczną zarazę. Były jednak zachowania ludności żydowskiej, które umacniały ten stereotyp. - Głównie dla Żydów ocalałych w Związku Radzieckim Armia Czerwona była prawdziwą wyzwolicielką. To ona ocaliła ich od Zagłady. Polacy w większości postrzegali armię sowiecką jako okupacyjną. Ponadto wielu polskich Żydów miało nadzieję, że nowa władza będzie miała charakter demokratyczny, że będzie budowała państwo bez uprzedzeń i nierówności na tle narodowościowym. Pamiętali, że przed wojną byli dyskryminowani, że mieli znacznie mniejsze szanse na zatrudnienie w administracji państwowej, na karierę w armii czy na studiach. Wspomnienia z lat 30. połączone z doświadczeniami z czasów wojny kazały im lokować swoje nadzieje w Polsce Ludowej. Stąd też ocaleni Żydzi garnęli się chętnie do pracy w różnych instytucjach nowego państwa i byli do niej przyjmowani. W jaki sposób ówczesne władze starały się zagospodarować politycznie społeczność żydowską? - Władze nie miały określonej strategii postępowania wobec tej grupy. Warto zwrócić uwagę, że w samej partii trwała dosyć intensywna kampania zmieniania nazwisk, dotyczyło to zwłaszcza osób pełniących wysokie stanowiska w Polskiej Partii Robotniczej, urzędach państwowych, szczególnie Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Nowa władza argumentowała, że bardzo by zaszkodziło jej wzmacnianie stereotypu mówiącego, że komunizm jest efektem żydowskiej konspiracji. Dlatego stara się zamaskować udział Polaków żydowskiego pochodzenia w swoich strukturach. Jak sami komuniści żydowskiego pochodzenia rozumieli nakaz zmiany nazwisk. Czy miało to charakter koniunkturalny czy było - jak np. przed wojną - wyrazem inkulturacji? - Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie trzeba by stworzyć sztuczny wzorzec zachowania, który obejmowałby wszystkie pojedyncze przypadki. Myślę, że generalizując można powiedzieć, iż dla polskich Żydów pełniących funkcje w aparacie - bo o tych ludziach mówimy - zmiana nazwiska była odpowiedzią na żądanie partii. Jeżeli organizacja tego wymagała, to oni mieli się do tego zastosować. Decyzje w sprawie nazwisk wywoływały zdziwienie i szyderstwa, ale nie opór. Zofia Gomułkowa, sama pochodzenia żydowskiego, była złośliwie nazywana Janem Chrzcicielem. To bowiem ona w strukturach warszawskich PPR decydowała o brzmieniu nowych nazwisk działaczy o żydowskich korzeniach.