Splecione życie VIP-a i borowika
Premier nie jeździ windą, musi poruszać się schodami. Jeśli są to schody ruchome - na pasie w przeciwnym kierunku nikt nie powinien się znajdować. Leszek Miller nie korzysta też z drzwi obrotowych, musi przechodzić zwykłymi. Kontrolowane jest nawet jedzenie - czuwa nad tym oficer w kuchni. Tajniki pracy oficerów Biura Ochrony Rządu - tzw. borowików opisuje dzisiejszy dziennik "Rzeczpospolita".
Ochrona osobista przebywa z VIP-em nawet w Wigilię. Prezydent jest skazany na BOR do końca swoich dni, w dzień i w nocy. Ochrona dobrze zatem zna sekrety VIP-a.
- Gdybym napisał książkę o tym, czego dowiedziałem się będąc BOR-owcem, ochraniającym kilku premierów, byłby to absolutny bestseller - zapewnia jeden z byłych oficerów ochrony.
Zwyczaje VIP-ów
Hanna Suchocka osiadła w rezydencji rządowej, ale jeździła też do swojego poznańskiego mieszkania w bloku. Borowiki odprowadzali ją pod drzwi i czekali aż się zarygluje od wewnątrz. Potem "koczowali" przed blokiem.
- Swój życiowy limit spektakli operowych i teatralnych wyczerpałem na całe życie - uważa jeden z byłych ochroniarzy premier Suchockiej. - Pani premier bardzo lubiła takie przedstawienia, zdarzało się, że kilka razy w tygodniu chodziłem na nie - wyjaśnia.
Lech Wałęsa jeździł na narty do Zieleńca. Siadał na orczyk i ruszał w górę pierwszy, za nim oficer BOR. Zjeżdżali w tej samej kolejności.
Jerzy Buzek jeździł konno po lesie, a nawet pływał kajakiem po rzece w Słowenii. BOR za nim w drugim kajaku. Wielu borowików ma uprawnienia ratowników - VIP nie może się utopić w ich obecności.
Ochrona premiera Włodzimierza Cimoszewicza, przyrodnika amatora, chodziła z nim po jaskiniach - przeciskała się przez szczeliny, czołgała się i taplała w błocie.
Gdy VIP ma zwyczaj biegania rankiem po parku, ochrona biega z nim i występuje w szortach. - Ja sam biegałem z George'em Bushem seniorem po Łazienkach - wspomina Mirosław Gawor, były szef BOR.
Ochrona dobrego imienia VIP-a
Gdy VIP wypije za dużo alkoholu, ochrona ma sposoby na to, by szedł prosto. - Nikt nie zauważy. Jeśli jego stan wyjdzie na jaw, to ktoś spartolił robotę - twierdzi "Ponton". - VIP-owi nie może się stać krzywda. Nie tylko fizyczna. Trzeba mu zapewnić komfort, że nie będzie plotek - dodaje.
Zwiędłe kwiaty
BOR analizuje, do jakich może dojść zagrożeń, staje w tłumie gapiów. Nikt nie powinien się przedostać do premiera z listem czy z kwiatami. Przechwytuje je borowik. Kwiaty gniecie ręką - dla pewności, że nic nie ma w środku - i przekazuje do tyłu, jak najdalej od VIP-a. Gdy ten zapyta: "Gdzie te ładne gerbery, które dostałem?", borowik odpowiada: "Szefie, zwiędły". Kwiatów nie trzyma, bo borowik nie może mieć zajętych rąk.