Zmarła legenda kina. Bez niego nie byłoby "Gwiezdnych wojen"
Ray Harryhausen, pionier filmowych efektów specjalnych i animacji poklatkowej, zmarł w czwartek w Londynie w wieku 92 lat - podała jego rodzina. Jego twórczością inspirowali się wielcy twórcy kina, tacy jak George Lucas, James Cameron czy Steven Spielberg.
"Ray miał ogromny wpływ na wielu współczesnych reżyserów. Do inspiracji jego twórczością przyznawali się wielcy ludzie filmu tacy jak Steven Spielberg, James Cameron, Peter Jackson, George Lucas, John Landis czy Nick Park" - podano w oficjalnym oświadczeniu.
"Ray był inspiracją dla nas wszystkich w branży efektów specjalnych. Sztuka jego wcześniejszych filmów, na których tak wielu z nas wyrosło, była dla nas natchnieniem. Bez niego prawdopodobnie nie powstałyby Gwiezdne Wojny" - napisał kiedyś George Lucas na profilu Harryhausena na Facebooku.
Nowatorska technika wypracowana przez Harryhausena polegała na ustawianiu rzeźb i filmowaniu ich klatka po klatce, co dawało złudzenie ruchu. Współcześni twórcy korzystają z tej samej metody, jedynie przyspieszonej przez komputery.
Choć nieznany szerszej publice, Harryhausen współtworzył wiele filmów uznawanych do dziś za klasyki kina fantasy, m.in. "Zmierzch tytanów" (1981) z Laurence'em Olivierem, Maggie Smith i Ursulą Andress, a także "Siódmą podróż Sindbada" (1973), "Sindbada i oko tygrysa" (1977) czy "Jazona i Argonautów" (1963).
Za swoją pionierską pracę był wielokrotnie nagradzany. W 1992 roku Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej wyróżniła go honorową nagrodą im. Gordona E. Sawyera, przyznawaną za zasługi dla branży filmowej w dziedzinie technologii.
Ray Harryhausen urodził się w Los Angeles w 1920 roku. Od kilkudziesięciu lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. Na wybór kariery wpłynęły filmy, które zobaczył jeszcze jako nastolatek: "King Kong" oraz "Zaginiony świat", opowiadający o dinozaurach w południowoamerykańskiej dżungli.
Branży filmowej poświęcił ponad 40 lat życia. Pozostawił żonę i córkę.