Ukraina: Szeroka koalicja czy model zachodni
Środowa wypowiedź prezydenta Wiktora Juszczenki na temat konieczności współpracy między wszystkimi najważniejszymi siłami, które w wyniku niedzielnych wyborów parlamentarnych zdobyły najwięcej mandatów w Radzie Najwyższej, wywołała na Ukrainie prawdziwą burzę polityczną.
- Oczekuję od przywódców Partii Regionów Ukrainy, Bloku Julii Tymoszenko, bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) i Bloku Wołodymyra Łytwyna mądrości politycznej i kroków zmierzających ku jedności państwa - oświadczył Juszczenko w przemówieniu do rodaków.
Dziennikarze, którzy oczekiwali, że prezydent ogłosi co najmniej powstanie pomarańczowej koalicji Tymoszenko z proprezydencką NU- LS, zamarli.
- Prezydent chce szerokiej koalicji - zaalarmowały chwilę po tym światowe agencje informacyjne.
Tymczasem w kancelarii ukraińskiego szefa państwa, jego przesłanie było zupełnie inne.
Prezydent "popiera powołanie na Ukrainie pomarańczowej koalicji Bloku Tymoszenko z NU-LS i jednocześnie dąży do ucywilizowania opozycji" - powiedział rozmówca.
W roli opozycji, zgodnie z wcześniejszymi oświadczeniami prezydenta i Tymoszenko, miałaby się znaleźć prorosyjska Partia Regionów obecnego premiera Wiktora Janukowycza.
- Chodzi o zaangażowanie opozycji we władzę wykonawczą. Prezydent będzie nalegał, by pomarańczowa koalicja współpracowała z opozycją w taki sposób, jak ma to miejsce w krajach rozwiniętych demokracji zachodnich - wyjaśnił nasz rozmówca.
- Juszczenko uważa, że jeśli na Ukrainie ma dojść do reform, koalicja musi dbać o opozycję - dodał.
Model, o którym marzy Juszczenko, miałby więc wzorować się na praktyce, zgodnie z którą opozycja, zamiast wyłącznie kontestować działania koalicji, bierze udział we władzy wykonawczej. W systemie tym opozycja kontroluje działania większości, lecz w debacie o najważniejszych sprawach stawia na dobro państwa i jego obywateli.
- Partia Regionów, Blok Tymoszenko i NU-LS zdobyły (w wyborach parlamentarnych) około 80 proc. poparcia wyborców. Mówi to o wyłącznej odpowiedzialności tych sił za stabilizację, formowanie większości parlamentarnej (...) oraz zasad budowania stosunków między władzą a opozycją - powiedział Juszczenko w wystąpieniu.
W bloku Julii Tymoszenko na oświadczenie prezydenta zareagowano spokojnie. Jeden z polityków tego ugrupowania, Andrij Szkil, na pytanie PAP, czy Juszczenko rzeczywiście nawołuje do szerokiej koalicji, odpowiedział krótko.
- To absurd. Nie mamy z "regionałami" nic wspólnego. Ja takiego apelu nie usłyszałem. Prezydent zaproponował, moim zdaniem, by rozmowy o utworzeniu koalicji prowadziły jednocześnie dwa ugrupowania, czyli z jednej strony Partia Regionów Ukrainy, a z drugiej strony Blok Julii Tymoszenko" -powiedział Szkil.
Tymoszenko, pamiętając rozmowy o powołaniu szerokiej koalicji ugrupowania prezydenckiego z Partią Regionów po klęsce negocjacji o odrodzeniu pomarańczowej koalicji po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, postanowiła nieco się ubezpieczyć.
- W przypadku sformowania koalicji przez Partię Regionów i ugrupowanie proprezydenckie moja siła polityczna pozostanie w opozycji - napisała w oświadczeniu.
Dwie godziny później stanowisko to było już znacznie łagodniejsze. - Absolutnie nie wierzę, by Nasza Ukraina mogła utworzyć szeroką koalicję i prowadzić jakiekolwiek rozmowy (z Partią Regionów) - oświadczyła Tymoszenko na specjalnie zwołanej konferencji.
Przywódca Partii Regionów, premier Janukowycz, informacjom mediów o tym, że Juszczenko opowiada się za szeroką koalicją, przyklasnął. Oczekiwane przejście jego ugrupowania do opozycji nie wywołuje w Partii Regionów entuzjazmu.
- Jestem przekonany, że inna droga (niż szeroka koalicja) nie jest możliwa - napisał w oświadczeniu dla mediów.
To, czy Juszczence uda się wprowadzić na Ukrainie nowy model współpracy na linii opozycja-koalicja, okaże się dopiero w trakcie głosowań w nowym parlamencie.
- Prezydent jest bardzo konsekwentny: rozwiązując w kwietniu parlament chciał się pozbyć ugrupowań, które zdradziły swych wyborców. Socjalistów, którzy w ub.r. przeszli z obozu pomarańczowego pod skrzydła Janukowycza, w nowym parlamencie już nie będzie - powiedział rozmówca z kancelarii prezydenckiej.
I rzeczywiście, jak wskazują dane Centralnej Komisji Wyborczej po podliczeniu prawie 100 proc. głosów oddanych w niedzielnych wyborach, partia socjalistyczna nie pokonała 3-procentowego progu wyborczego.
INTERIA.PL/PAP