Ukraina boi się tarczy czy Rosji?
Rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy - twierdzi Mykoła Azarow, wicepremier i minister finansów w rządzie Wiktora Janukowycza, polityka uważanego za prorosyjskiego.
- Można mówić o zagrożeniu ze strony Korei Północnej i Iranu, ale rakiety rozmieszczone w naszym sąsiedztwie staną się przede wszystkim celem ataków z każdej strony, a że jest to obok nas, oznacza to wciąganie Ukrainy w otwarty konflikt - powiedział Azarow, występując w nadanym w nocy z niedzieli na poniedziałek programie telewizyjnym.
Ukraiński rząd nie wypracował dotąd oficjalnego stanowiska w sprawie europejskich komponentów tarczy.
Zdaniem wicepremiera Azarowa, możliwe umieszczenie w Polsce komponentów amerykańskiej tarczy nie doda argumentów zwolennikom członkostwa Ukrainy w NATO.
- (...) Jeśli między Polską a Ukrainą panują normalne, dobrosąsiedzkie stosunki, to polski rząd powinien przynajmniej przeprowadzić z Ukrainą konsultacje i, po wysłuchaniu opinii Ukrainy, jako bezpośredniego sąsiada, podjąć odpowiednią decyzję - podkreślił Azarow.
Wicepremier zapytał przy tym, jaka byłaby odpowiedź Polski na podobną propozycję umieszczenia rakiet na terytorium Ukrainy.
- A jak zareagowałoby polskie kierownictwo, jeśli na przykład Rosja zaproponowałaby, a my byśmy się zgodzili, na rozmieszczenie systemów obrony przeciwrakietowej przy granicy z Polską? A jak zareagowali Amerykanie, kiedy Związek Radziecki rozmieścił rakiety na Kubie? Przypomnijcie sobie kryzys kubański w latach 60.! Jaka była reakcja? Taka właśnie powinna być nasza reakcja, dlatego, że zagraża to przede wszystkim Ukrainie - powiedział Azarow.
Wicepremier rządu Wiktora Janukowycza dodał przy tym, że partnerstwo w stosunkach Ukrainy z Polską pozostaje wyłącznie na poziomie deklaracji.
- Kiedy rzecz dotyczy prawdziwie strategicznych interesów, to z nami jako partnerami, niestety, nikt się za bardzo nie liczy. Czas już przejść od mitów i fantazji do realnego życia, widzieć świat takim, jaki jest, a nie żyć iluzjami - zaznaczył Azarow.
Ukraiński rząd nie wypracował dotąd oficjalnego stanowiska w sprawie umieszczenia komponentów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Mówiąc o przyczynach braku stanowiska, minister obrony Ukrainy Anatolij Hrycenko oświadczył w zeszłym tygodniu, że strona ukraińska nie zna wszystkich szczegółów tego przedsięwzięcia. Rzecznik ukraińskiego MSZ Andrij Deszczyca powiedział w poniedziałek, że strona polska nie przedstawiła "żadnych propozycji dotyczących konsultacji" i jak zaznaczył, "bardziej przedmiotowa rozmowa" na ten temat będzie możliwa, "kiedy uzyskamy bardziej szczegółowe dane".
Zadaniem tarczy antyrakietowej ma być przechwytywanie pocisków odpalanych z tzw. nieprzewidywalnych krajów - takich jak Korea Północna czy Iran. Tarcza ma bronić nie tylko USA, lecz także ich europejskich sojuszników. Główne komponenty systemu budowane są już w Kalifornii i na Alasce; w Czechach miałaby powstać baza radarowa, a w Polsce wyrzutnie pocisków przechwytujących.
Biuro prasowe ukraińskiego MSZ napisało w opublikowanym 23 stycznia komentarzu, że plany rozmieszczenia na terenie Czech i Polski elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej Ukraina uważa za dodatkowy element walki z terroryzmem. Komentarz wydano, gdy ministrem spraw zagranicznych był jeszcze zwolennik prozachodniego kierunku w polityce zagranicznej Kijowa, Borys Tarasiuk. Pod koniec stycznia, w związku z konfliktem z koalicją rządową, podał się on do dymisji.
W styczniowym komentarzu napisano, że "doświadczenie wspólnego z Rosją wykorzystywania znajdujących się na Ukrainie nowoczesnych stacji systemu ostrzegania o ataku rakietowym daje podstawy, by twierdzić, że rozmieszczenie na terenie Czech i Polski elementów obrony przeciwrakietowej wzmocni potencjał społeczności międzynarodowej w zapobieganiu groźbie rozprzestrzeniania i użycia broni rakietowo-jądrowej".
INTERIA.PL/PAP