Republikanie odzyskają większość w Senacie?
Po wylewie, którego doznał senator Tim Johnson, demokraci stanęli przed perspektywą utraty większości w Senacie - pisze "Rzeczpospolita".
Senator ze stanu Dakota Południowa przerwał telekonferencję ze swoimi wyborcami, bo poczuł ostry ból w klatce piersiowej. Senator trafił na salę operacyjną. CNN podaje, że stan senatora jest krytyczny. Jego zdrowiem interesuje się cała Ameryka, bo to od Johnsona zależy kształt sceny politycznej na najbliższe dwa lata.
W listopadowych wyborach demokraci zdobyli większość w Senacie - w liczącej 100 osób izbie mają przewagę 1 głosu. Stan zdrowia senatora Johnsona komplikuje sprawę i wszystko przemawia na niekorzyść demokratów. Gdyby Johnson zmarł albo nie byłby w stanie pełnić swojej funkcji, jego mandat dokończyłaby osoba mianowana przez gubernatora stanu, a ten jest republikaninem - tłumaczy "Rzeczpospolita". W takiej sytuacji oba ugrupowania miałyby w senacie po 50 głosów. Wtedy do akcji wkracza wiceprezydent USA, którym jest konserwatywny republikanin Dick Cheney.
Prawnicy demokratów szukając wyjścia z tej sytuacji powołują się na luki w prawie wyborczym stanu Dakota Południowa. Asem w rękawie jest także precedens z 1969 roku, kiedy to ówczesny senator mimo zawału utrzymał swój mandat aż do następnych wyborów.
Kadencja Johnsona kończy się w listopadzie 2008 roku. Typowano go do odegrania dużej roli w wyjaśnieniu skandali korupcyjnych, w które byli wmieszani niektórzy czołowi politycy republikańscy - czytamy w "Rzeczpospolitej".