Relacja: Tak w Pakistanie płonęli chrześcijanie
W sobotę doszło do pogromu w Pendżabie w Pakistanie. Muzułmanie palili domy i strzelali do chrześcijan. Zginęło osiem osób. Oto relacja franciszkanina Husseina Younisa.
"Nie potraficie sobie tego wyobrazić. Nie wystarczyło im (muzułmanom - red.) rzucanie kamieniami, podpalanie domów i linczowanie chrześcijan. Używali pistoletów, karabinów, a nawet granatów. Chcieli niszczyć i, przede wszystkim, zabijać z wściekłością dla nas niepojętą" - mówi Younis w rozmowie z korespondentem "Corriere della Sera".
Jak się zaczęło? "Kilka dni temu w wiosce niedaleko Gojry odbyło się huczne, chrześcijańskie wesele. Według zwyczaju kiedy młodzi wyszli z kościoła, goście zaczęli rzucać w ich kierunku kwiaty, ryż, monety i karteczki z życzeniami lub cytatami z Biblii. Problem w tym, że muzułmanie wymyślili sobie, że to nie wersy z Pisma Świętego, ale kartki wyrwane z Koranu - a to ogromna obraza dla islamu, zwłaszcza w dzisiejszych czasach fanatyzmu. Szybko w stronę chrześcijan poleciały obelgi i oskarżenia, a potem kamienie. Po południu płonęło już kilka domów" - opowiada franciszkanin. Do najtragiczniejszych wydarzeń doszło w sobotę rano w Gojrze, w dzielnicy zwanej "Christian Town".
"Nasi ludzie doliczyli się ośmiu autobusów pełnych ekstremistów. Musieli przyjechać z daleka, nikt nie znał ich twarzy. Byli uzbrojeni po zęby. Wykrzykiwali, że wyznajemy taką samą religię jak amerykańscy żołnierze, dlatego jesteśmy wrogami, którzy zasługują na śmierć. Najpierw zaczęli rzucać kamieniami, później podpalali przy użyciu benzyny i strzelali z karabinów. Ofiar mogłoby być znacznie więcej, gdyby chrześcijanie nie wszczęli wcześniej alarmu i nie uciekli. Moja rodzina nie była jednak wystarczająco szybka".
39-letni Younis stracił w sobotnich walkach w Gojrze siedmiu członków swojej rodziny. "Wszyscy mieli na nazwisko Hameed, rodzina ze strony męża mojej siostry: dwoje dzieci, trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Zmasakrowani albo spaleni żywcem tylko z jednego powodu - bo byli chrześcijanami, członkami znikomej mniejszości, która nie przekracza dwóch proc. ze 170 milionów Pakistańczyków".
Zobacz zdjęcia z Gojry po pogromie:
Pytany o winnych franciszkanin nie waha się wskazać palcem na "ekstremistów islamskich, prawdopodobnie powiązanych z Al-Kaidą i talibami, którzy atakują mniejszość chrześcijańską w celu zdestabilizowania sytuacji w regionie".
Podobnego zdania jest biskup Faislabad, Joseph Coutts. - To nie moje zadanie wygłaszać analizy polityczne, ale to oczywiste, że ten pogrom został zorganizowany przez grupy, które - zwłaszcza w świetle pogłębiającej się destabilizacji w Pakistanie i w Afganistanie - starają się zwiększyć chaos. Najgorsze jest to, że teraz udaje im się zmobilizować przeciwko nam tłumy wiernych".
W Islamabadzie od dłuższego czasu nuncjatura papieska dyskretnie naciska na rząd, by zagwarantował chrześcijanom bezpieczeństwo. Zabiegi dotyczą m.in. kontrowersyjnego "prawa 295", które przewiduje karę śmierci dla każdego, kto obrazi Koran lub Mahometa. "Problem polega na tym, że prawo to jest używane bardzo arbitralnie - wystarczy jedno słowo muzułmanina, by wysłać chrześcijanina do więzienia, bez żadnego dowodu" - tłumaczy Coutts.
AWT