Premier Japonii skrajnie wyczerpany
Premier Japonii Shinzo Abe, który ogłosił, że poda się do dymisji, został w czwartek hospitalizowany z powodu "stanu skrajnego wyczerpania" - poinformował lekarz szpitala Keio w Tokio, Toshifumi Hibi.
pozostanie w szpitalu przez co najmniej 3-4 dni i przejdzie terapię związaną z bólami brzucha, zmęczeniem i innymi symptomami "stresu psychicznego".
52-letni Abe zapowiedział w środę swoją dymisję, tłumacząc, że "Japonia potrzebuje nowego lidera w walce z terroryzmem, a także przywódcy, którego naród popiera i któremu ufa".
Jak poinformowała w czwartek agencja Kyodo, były premier Junichiro Koizumi zdecydowanie wykluczył ubieganie się o stanowisko premiera po odejściu Abe.
Układ sił w japońskim parlamencie oznacza, że nowego premiera desygnuje ze swego grona i przedstawia parlamentowi do akceptacji rządząca partia Liberalno-Demokratyczna (PLD). Japońska telewizja NHK podała, że posiedzenie kierownictwa PLD w tej sprawie odbędzie się prawdopodobnie na początku przyszłego tygodnia. Sądzi się, że miejsce Abego zajmie znany z konserwatywnych poglądów były szef dyplomacji Taro Aso.
Ustępujący premier powiedział, iż bierze na siebie odpowiedzialność za "doprowadzenie do zamieszania na scenie politycznej" i za to, że utracił "zdolność jednoczenia szeregów" w realizacji zadań politycznych.
Rezygnacja premiera nastąpiła w trudnym dla rządzącej PLD momencie - po serii skandali korupcyjnych w rządzie oraz porażce w wyborach do izby wyższej parlamentu, po której mimo nacisków w samej partii Abe odmówił podania się do dymisji. Dokonał natomiast przetasowań w gabinecie, jednak już po tygodniu z urzędu zrezygnował kolejny minister - rolnictwa - oskarżony o korupcję i wyłudzenia państwowych funduszy. Pojawiły się wówczas ponownie żądania ustąpienia Abego, a popularność szefa rządu dramatycznie spadła. Według ostatnich sondaży, połowa Japończyków życzyła sobie dymisji premiera, a poparcie dla niego wyrażała tylko jedna trzecia społeczeństwa.
INTERIA.PL/PAP