"ND" podaje przykład: gimnazjum w miejscowości Kirchheim informuje na stronach internetowych o spotkaniu uczniów dziewiątej klasy z Abbą Naorem, który najpierw - jak czytamy na stronach www.gymnasium-kirchheim.de - został w 1942 r. osadzony w getcie na Litwie, a później jako 16-letni chłopiec znalazł się w "polskim obozie koncentracyjnym Stutthof", gdzie zamordowano jego brata i matkę. Dodatkowym skandalem w tym przypadku jest to, że wspomniane gimnazjum szczyci się historycznym profilem nauczania. Z kolei "Maerkische Algemeine Zeitung" informuje o wyprawie uczniów 10. i 11. klasy ze szkoły w Werder, którzy m.in. - co wybija w czołówce gazeta - w Polsce odwiedzili "polski obóz koncentracyjny" ("polnisches KZ Auschwitz"). W tym przypadku także pada dodatkowa informacja, że byli to uczniowie uczęszczający do klas o profilu historycznym. Dziesiątki fałszywych i obraźliwych dla Polski określeń "polski obóz zagłady" lub "polski obóz koncentracyjny" pojawiły się w tych dniach w niemieckich mediach także w związku z premierą filmu "Die Verlorene Zeit" ("Stracony czas"). Halina Morhofer-Wójcik, która jest członkiem Związku Kombatantów Polskich w Niemczech w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznaje, że Polacy w RFN są bezradni wobec takiej narracji. Podobnego zdania jest szefowa Powiernictwa Polskiego Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Według niej to rozpisany na długi czas proces stopniowego oswajania opinii publicznej ze sformułowaniem typu "polski obóz śmierci" i próba relatywizacji niemieckich zbrodni. - Jedynym skutecznym sposobem na zatrzymanie procederu bezkarnego używania takich słów, jest natychmiastowe wytaczanie za takie określenia procesów, uważa Arciszewska-Mielewczyk.