MSZ apeluje o unikanie wyjazdów poza kurorty w Egipcie
Polskie MSZ ponawia apel do Polaków przebywających w Egipcie o nieopuszczanie ośrodków turystycznych nad Morzem Czerwonym, które są względnie bezpieczne i unikanie wyjazdów do dużych miast; resort ostrzega też przed odwiedzaniem popularnych wśród turystów miejsc, takich jak piramidy.
"Na razie nie zmieniamy naszej rekomendacji. Jeszcze mocniej zwracamy uwagę na to, aby nie opuszczać kurortów" - powiedział w poniedziałek PAP rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Zaznaczył, że w ostatnich dniach napłynęły kolejne sygnały o tym, że "agencje podróży, turoperatorzy czy miejscowe firmy oferują polskim turystom wyjazdy poza kurorty, zwłaszcza na Synaju".
"Uważamy, że jest to obarczone bardzo dużym ryzykiem. Jeszcze raz przestrzegamy przed wizytami nie tylko w egipskich miastach, ale także przed podróżami czy do piramid czy w głąb Synaju" - powiedział PAP rzecznik MSZ.
Podkreślił, że "na drogach w Egipcie jest teraz niebezpiecznie, zdarzają się zarówno blokady polityczne, jak i po prostu zwykły bandytyzm".
"Jeżeli chodzi o sytuację w kurortach turystycznych nadal uważamy, że jest w nich co do zasady bezpiecznie. Wiemy o demonstracji w Hurghadzie. Nie miała ona jednak gwałtownego, ani szerokiego zasięgu. W poniedziałek polski ambasador w Egipcie rozmawiał z gubernatorem tego okręgu, który zapewnił, że władze egipskie dołożą wszelkich starań, żeby w ośrodkach turystycznych sytuacja pozostała spokojna" - powiedział Bosacki.
Zapewnił, że MSZ na bieżąco monitoruje sytuację w Egipcie.
Rzecznik MSZ poinformował, że na razie do ministerstwa nie trafiły żadne prośby o interwencję od Polaków w Egipcie. "Gdy dostaniemy prośbę o interwencję będziemy to robić" - zapewnił.
W ubiegłą środę armia odsunęła od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego, a w piątek i w nocy z piątku na sobotę w Kairze oraz kilku innych egipskich miastach doszło do krwawych starć pomiędzy zwolennikami Mursiego, jego przeciwnikami i siłami bezpieczeństwa. W poniedziałkowych starciach z udziałem armii i zwolenników obalonego prezydenta zginęły co najmniej 42 osoby, a ponad 200 zostało rannych. To najkrwawszy incydent od czasu, gdy w ubiegłym tygodniu armia przejęła władzę. Bractwo Muzułmańskie Mursiego wezwało do powstania