- Jedyną kwestia, która nie pozwala zakończyć formowania koalicji jest nieokreślone stanowisko Bloku Łytwyna - powiedział Turczynow na konferencji prasowej w Kijowie. Dodał, że w razie przyłączenia się ugrupowania Łytwyna do "pomarańczowych", Blok Julii Tymoszenko i proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) gotowe są zmienić swe ustalenia z lutego, które przewidują podział stanowisk rządowych po połowie. Turczynow podkreślił jednocześnie, że jego ugrupowanie i blok prezydencki zdobyły w niedzielnych wyborach wystarczającą liczbę mandatów, by sformować koalicję samodzielnie, jednak obecność Łytwyna "dodałoby koalicji siły i głosów". Blok Tymoszenko uzyskał w niedzielę 30,7 proc. poparcia, a NU-LS 14,1 proc. O względy Bloku Łytwyna, który dostał ok. 4 proc. poparcia oprócz obozu "pomarańczowych" stara się także Partia Regionów Ukrainy Wiktora Janukowycza. Jako ugrupowanie, które zdobyło w wyborach najwięcej głosów, ono również przystąpiło do rozmów o koalicji. Janukowycz ma nadzieję, że prezydent Wiktor Juszczenko ze względu na oczekiwaną rywalizację z Julią Tymoszenko w wyborach prezydenckich w 2009 roku (Juszczenko będzie wówczas starał się o reelekcję), będzie niechętny sojuszowi swych kolegów z NU-LS z jej blokiem. Partia Regionów sądzi, że jeśli namówi do współpracy Łytwyna, to przyłączy się do niej także NU-LS i na Ukrainie powstanie tzw. szeroka koalicja. Zdaniem ekspertów marzy o niej po cichu także Juszczenko. Taki sojusz miałby zjednoczyć kraj, rozdzielony dziś na przychylne Partii Regionów obwody wschodnie i sympatyzujące z szefem państwa obwody zachodnie. Sojusz NU-LS odrzuca na razie taką możliwość: do wyborów szedł z hasłami odrodzenia pomarańczowej koalicji z Blokiem Tymoszenko i oświadcza, że będzie współpracował tylko z nią. W wyniku niedzielnych wyborów do ukraińskiego parlamentu weszli także komuniści z ponad 5-procentowym poparciem. W rozmowach koalicyjnych popierają oni Partię Regionów.